Jaki zapach ma Poznań? Z pewnością niewielu poznaniaków się nad tym zastanawia, chociaż czasem zatykają nosy przechodząc obok niektórych bram czy zaglądając na ustronne uliczki. Uciążliwe odory atakujące zmysł powonienia dają się odczuć każdego dnia. I każdej nocy... Tony "produkowanych" i konsumowanych kebabów i frytek oraz hektolitry wypitego piwa powodują, że nad centrum miasta tworzy się śmierdząca zawiesina. Ekipy porządkujące ulice miasta nie dają sobie rady z tym problemem. O ile ulice są przez miejskie służby zamiatane, to ich myciem, przy użyciu wody z mydłem, już nikt nie zawraca sobie głowy. Jedynie deszcz zmywa czasem kostkę brukową. O sprawdzenie tego, czy to, co mówią wieczni pesymiści, i "czepiający się wszystkiego" poznaniacy jest prawdą, poproszono poznańską firmę zajmującą się w marketingiem zapachowym. Choć na co dzień ich zadaniem jest "produkowanie" przyjemnych zapachów, które wprawiają ludzi w pozytywny nastrój, specjalnie dla portalu tuTej.pl zajęli się zbadaniem "zapachowego klimatu miasta Poznania". - Pięć osób, niezależnie od siebie, przespacerowało się ulicami Poznania. Oprócz tego zapytaliśmy o opinię przechodniów - informują pracownicy firmy Sell Support. - Pierwotnym zamierzeniem było zbadanie centrum Poznania (m.in. ulice: Święty Marcin, Półwiejska, Strzelecka, Garbary, rejon Starego Rynku, aż po plac Wielkopolski i Plac Cyryla Ratajskiego). Zamierzenie udało się zrealizować w 100 proc. Otrzymaliśmy raporty z "zapachowego klimatu" danej części centrum. Wyniki, które specjaliści przedstawili w swoim raporcie okazały się zaskakująco pozytywne. Wbrew powszechnej opinii eksperci stwierdzili, że w Poznaniu... pachnie. Do nosów docierają aromaty parzonej kawy, pieczonego chleba i kwiatów czekających na klientów w kwiaciarniach. - Są oczywiście miejsca, które kojarzymy z nieprzyjemnymi aromatami. Dość często jest tak, że dochodzi do swego rodzaju sprzeczności tj. część ulicy/placu kojarzy nam się dobrze, część - źle - wynika z raportu firmy Sell Support. Tak właśnie jest na pl. Wielkopolskim, którego część "pachnie" - dzięki woniom roznoszącym się z kwiaciarni znajdujących się przy ul. 23 lutego. Natomiast druga część placu, po stronie ul. Solnej, niestety śmierdzi. Tam właśnie można spotkać poznańskich kloszardów. Podobna sytuacja panuje na ul. Żydowskiej, która jest pełna "zapachowych sprzeczności". Z jednej strony znajdują się tam pachnące kawą klimatyczne kawiarenki, z drugiej, niezabezpieczone kratami, bramy zamienione w publiczne, darmowe szalety. Eksperci przeprowadzający zapachowe "wywiady", stwierdzili też, że dobre (droższe) restauracje dbają o zapachowy klimat swojego otoczenia i ich kuchnie nie "emitują" nieprzyjemnych zapachów. Natomiast bary szybkiej obsługi są otoczone odorami. Badanie zapachów miasta przeprowadzono w godzinach, kiedy natężenie ruchu pieszych w centrum jest największe. Jednak zdaniem ekspertów z Sell Support październik to nie najlepszy czas na tego rodzaju testy, ze względu na dużą wilgotność powietrza. - Z całą pewnością zapach miasta uzależniony jest od pory roku, warunków klimatycznych (wilgotność, temperatury). Przeprowadzając badanie w różnych okresach w roku, każdorazowo otrzymamy różne wnioski - wyjaśniają zapachowi marketingowcy. Choć, zdaniem ekspertów, zapach poznańskich dzielnic w październiku nie jest uciążliwy, to problem ulic i bram zanieczyszczonych moczem jest całoroczny. Nie zniknie, dopóki poziom kultury nie wzrośnie na tyle, by miejskie szalety były jedynym miejscem służącym do załatwiania potrzeb fizjologicznych. Miasto powinno też podjąć starania, by zmusić bary szybkiej obsługi do większego dbania o czystość otoczenia. Elwira Trzcielińska Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl