Niektóre poznańskie ulice wyglądają już jak las wielkoformatowych reklam. Z każdej strony wyrastają ogromne połacie promujące coraz różniejsze produkty. - Najgorzej jest w śródmieściu, gdzie pod reklamę wykorzystuje się każdą wolną ścianę i przestrzeń. Okolice Starego Rynku, pl. Wiosny Ludów czy ul. Półwiejskiej są najeżone billboardami i słupami reklamowymi. Nie wiadomo, na co patrzeć. Czy ktoś nad tym w ogóle panuje? - zastanawia się Elwira Tamm, studentka ASP. - Przynajmniej jest kolorowo - mówi z kolei starszy pan, spotkany przy Starym Marychu. Mieszkańcy są podzieleni. - Byłoby dobrze, gdyby dochód z niektórych reklam mógł być przeznaczony na remont niektórych budynków - zauważa Jacek Orliński, poznański architekt. - Jednak reklama nie może mieszkańcom zasłaniać światła! Dokumenty i formalności Firma, która chce w Poznaniu powiesić duży billboard, musi się zgłosić do Wydziału Urbanistyki i Architektury. Niestety, prawo budowlane nie definiuje, co jest reklamą. - Inwestorzy składają u nas zgłoszenie - wyjaśnia Danuta Nowotna, zastępca dyrektora wydziału. - Powinni dołączyć zgodę właściciela obiektu i sąsiadów oraz pozwolenie miejskiego konserwatora zabytków, gdy jest to budynek wpisany do rejestru zabytków - dodaje. Wolno stojące nośniki reklamy stawiane na słupach wymagają już uzyskania decyzji co do budowy, tak jak każdy inny, nawet tymczasowy, obiekt budowlany. Konflikt interesów - Zdarza się, że w danym przypadku potrzebna jest zmiana sposobu zagospodarowania terenu zgodnie z przepisami ustawy o planowaniu przestrzennym. Wtedy zgłaszamy sprzeciw. Jednak wówczas firma odwołuje się do wyższej instancji, czyli do wojewody, który zazwyczaj uchyla decyzję miasta i zgadza się na postawienie reklamy - wyjaśnia dyr. Nowotna. W mieście mówi się nieoficjalnie o wojnie urzędu z wojewodą. Rzecznik Piotra Florka nie wspomina jednak nic o konflikcie. Tłumaczy tylko, na jakiej podstawie wojewoda uchyla decyzje miasta - ma do tego prawo. - A wystarczyłoby wprowadzić pewne konkretne miejskie unormowania - podpowiadają architekci. W Łodzi potrafią W Łodzi problemy z reklamami są mniejsze. Jest tam plastyk miejski, którego w Poznaniu brakuje od kilku lat. - Opiniuję każdą pojawiającą się w mieście reklamę wolno stojącą. Firma zgłasza wniosek o pozwolenie na budowę w referacie danej dzielnicy. Referat, wydając decyzję, konsultuje się z Zarządem Dróg Miejskich lub ze mną - wyjaśnia nam Jacek Gaweł, plastyk miejski z Łodzi. - Przyglądam się, czy reklama w danym miejscu może stanąć. Najważniejsze jest dla mnie śródmieście, gdzie nośników powinno być jak najmniej - zaznacza Gaweł. - Planujemy też wprowadzenie bardziej restrykcyjnych przepisów, które będą jasno określały zasady umieszczania reklam w mieście. Zajmie się tym Rada Miasta, która może wydać specjalną uchwałę - tłumaczy Jacek Gaweł z Wydziału Planowania Przestrzennego łódzkiego urzędu. Czy uważasz, że w jakimś punkcie miasta stoi lub wisi zbyt wiele reklam wielkoformatowych? Napisz do nas i podaj konkretne miejsce. Czekamy też na wasze komentarze i na pomysły dotyczące przepisów określających zasady wywieszania i montowania reklam, łącznie z ich rozmiarami. E-maile wysyłajcie pod adresem: redakcja.poznan@echomiasta.pl z dopiskiem "Chaos reklamowy". Lidia Mamys, lidia.mamys@echomiasta.pl Czy reklam wielkoformatowych nie jest za dużo? Ania Pawłowska Na razie reklamy nie wpływają źle na wizerunek miasta. Na szczęście nie ma ich aż tyle, ile jest na przykład we Wrocławiu. Dzięki nim miasto jest bardziej wesołe i kolorowe, dlatego póki co nie powinniśmy nic zmieniać. Katarzyna Materna Jestem w Poznaniu dopiero od dwóch dni i widzę więcej niż mieszkańcy, którym reklamy wtopiły już się w krajobraz Poznania. W polskich miastach jest ich za dużo. Jako przykład mogę podać Warszawę, gdzie są wszędzie. Piotr Wilczyński Denerwujące jest to, że niektóre reklamy za często się powtarzają. Trzeba się tym zająć, bo ich rozplanowanie powinno być inne, i żeby nie stały tak blisko siebie. Bez wielkoformatowych reklam Poznań byłby szary.