W murach szkoły średniej rodziły się pierwsze przyjaźnie i miłości, wykluwały się talenty i kształtowały charaktery. Taką szkołą było wągrowieckie Liceum Ogólnokształcące, obchodzące dziś 140-lecie. Taką szkołą było również Liceum Pedagogiczne, w którym zdałem maturę ponad cztery dziesiątki lat temu. Obie szkoły rywalizowały z sobą, jednak tu i tam zdawało się maturę, ale każda z nich inaczej wyposażała w dorosłe życie. Po "pedzie" szło się zazwyczaj do pracy nauczycielskiej, natomiast po "ogólniaku" alternatywą była wyższa uczelnia albo wojsko lub praca w biurze. Te dwie szkoły średnie wzajemnie się przenikały i uzupełniały. Nawet nauczyciele wymieniali się, a gdy likwidowano licea pedagogiczne gros kadry przechodziło do pracy w "ogólniaku" i Technikum Ekonomicznym. Matura vel egzamin dojrzałości w tamtych latach uchodziła za porządne wykształcenie. Po maturze łatwiej było dostać pracę, zaś wojsko i milicja z otwartymi rękami przyjmowali absolwentów. "Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera" - apelowała ludowa władza. "Nie pomogą szczere chęci, z gówna bicza nie ukręcisz" - tu i ówdzie słyszało się odpowiedź. Posiadanie matury mimo wszystko spotykało z dużym prestiżem społecznym. Matura otwierała okno na świat, była przepustką do dorosłości, o maturze śpiewały młodzieżowe zespoły, po maturze z gitarą jechało się na pierwsze wakacje... Dziś matura też jest ważkim etapem w życiu młodego człowieka, chociaż jej społeczny prestiż co nieco ucierpiał, żeby nie powiedzieć, że uległ pewnej dewaluacji. Na przestrzeni ostatnich lat wiele zmieniło się w zasadach zdawania egzaminu dojrzałości, ale matura pozostała maturą i nadal jest granicznym progiem, który przekracza coraz więcej młodzieży. Jerzy Mianowski