10 stycznia 2010, godzina szósta rano, okolice Aberdeen, Szkocja. Adam od pół roku jest w Szkocji. Z Bojanowa wyjechał w czerwcu 2009 roku ze swoją Natalią. Kochają się, wiedzą, że są połówkami tej samej pomarańczy, planują wspólną przyszłość. Ale przyszłość wymaga pieniędzy. Boją się, że w Polsce nigdy się nie dorobią. Stąd ten wyjazd do Szkocji. Jadą do Aberdeen. To pewne miejsce, bo od kilku lat są tam już rodzice Natalii. Na młodych ludzi czeka tam praca. On ma zostać zatrudniony w masarni. Poranek na klifie - Pojechali tam zarobić na dom - podkreśla Elżbieta Krzyszpin, mama Adama. - Mówili, że zostaną tam najwyżej pięć lat, a potem wrócą i zamieszkają w Polsce. Ale na razie jest 10 stycznia 2010 roku, szósta rano. Paskudna szkocka zima. Adam wczesnym rankiem odwozi Natalię do pracy i teraz wybiera się na ryby. Wędkarstwo to jego pasja. To dziwne, bo przecież w okolicach Bojanowa, gdzie się wychowywał, nie ma wielkich jezior i rzek. Ale on uwielbia wędkować. A w Aberdeen są wspaniale warunki: morze i klify, a wśród wędkarzy wielu Polaków. Złe miejsce Adam jedzie starym volkswagenem polo w miejsce zwane Red Rock. To miejsce owiane złą sławą. Rok wcześniej fale zmyły tam wędkujących ojca z 13-letnim synem. Ciało chłopca znaleziono po wielodniowych poszukiwaniach, ale zwłoki ojca nie wypłynęły do teraz. U podnóża klifów, pod powierzchnią wody są podobno skalne groty pełne wyłomów, zakamarków i skalnych występów. Ale nie tylko dlatego Red Rock ma złą sławę. - To miejsce, gdzie lubią spotykać się dilerzy narkotyków, podejrzane osoby- dodaje pani Elżbieta. Ale Adam nie ma z nimi nic wspólnego: to spokojny, ułożony chłopak, zajęty pracą, dziewczyną i od czasu do czasu wędkarskim hobby. Jedzie do Red Rock, bo po prostu fajnie się tam łowi ryby. Ale tej niedzieli - bo 10 stycznia 2010 roku to niedziela - nie ma najlepszych warunków do wędkowania. O szóstej rano jeszcze jest ciemno, zimno i wieje porywisty wiatr. Fale sięgają siedmiu metrów. Chłopak zapowiedział, że do domu wróci około dziesiątej. Kiedy o godzinie jedenastej jeszcze go nie ma, ojciec Natalii ze znajomym jadą na Red Rock. Wiedzą, że chłopak miał właśnie tam wędkować. Na parkingu stoi volkswagen polo, ale Adama nie ma nigdzie. Nie został po nim żaden ślad. Wezwani na miejsce policjanci znajdują natomiast dużą paczkę chipsów, batony i nienapoczęty napój. Pozostałości po imprezie, która miała się odbyć, ale się nie odbyła. Adama szukają szkoccy policjanci, helikoptery RAF-u, łodzie ratunkowe, straż nadbrzeżna, płetwonurkowie. - Mimo iż cały czas jest nadzieja, że Adam zostanie odnaleziony, trzeba być przygotowanym na tę najgorszą ewentualność, że mógł ześlizgnąć się ze skały i spaść do morza - mówi mediom detektyw Stuart Gray. - Poczułam, że muszę lecieć do Szkocji - wspomina Elżbieta Krzyszpin. - Przecież mój syn miał kłopoty. To był mój pierwszy lot samolotem. 13 stycznia byłam w Aberdeen. Trwały poszukiwania, ale miałam wrażenie, że policja już chyba nie miała wielkiej nadziei na odnalezienie Adama. Przyjęli tezę, że zmyła go fala, że wpadł do morza. Ale ja w to nie wierzę. Wciąż pojawiają się wątpliwości i pytania bez odpowiedzi. Detektyw i wróżki Kto przyniósł te chipsy i batony? Dlaczego ich nie zjadł, ale porzucił, jakby uciekał z miejsca... No właśnie, z miejsca czego? Może zbrodni? To przecież miejsce o złej sławie. Bo jeśli to fala zmyła Adama, to dlaczego nic nie zostało na górze? Gdzie przynęty, które miał ze sobą, gdzie krzesełko, gdzie wędki? To wszystko zmyła fala? Elżbieta organizuje poszukiwania na własną rękę. Nie jest zamożna, ale pieniądze się nie liczą. Szuka syna. Wynajmuje emerytowanego policjanta-detektywa. To Polak mieszkający od lat w Szkocji. Inkasuje w przeliczeniu 12 tys. zł. Obiecuje prowadzić poszukiwania, napisać raport. Siostra Adama jedzie do Krzysztofa Jackowskiego, sławnego jasnowidza w Człuchowie. Ma ze sobą ciuchy brata i mapkę Aberdeen. Jasnowidz bierze jedno i drugie, zamyka się w swoim pokoju, w którym zazwyczaj ma wizje. Wizji doznaje zawsze w samotności, więc nie wiadomo, jak to wygląda w praktyce. To, co jasnowidz dostrzega w wizjach, opisuje w listach, które przez córkę podaje klientom. Siostra Adama wraca więc z listem z nadzieją do Bojanowa: według jasnowidza są dwie możliwe wersje. Według pierwszej, Adam został uprowadzony i jest przetrzymywany w jakiejś przyczepie kempingowej lub w domku kempingowym. Może być pod wpływem środków odurzających. Ale, uwaga! Może zostać wypuszczony w środę. Elżbieta szuka więc w Szkocji Adama według wskazówek jasnowidza. - Ile myśmy zjeździli kempingów, w których wypatrywaliśmy i wypytywaliśmy o Adama. Co środę miałam nadzieję, że się pojawi - wspomina. Ale się nie pojawił. Druga wersja jest przerażająca. Adam utonął, a jego ciało dryfuje: jasnowidz wskazał na mapce to miejsce. Ale najwyraźniej nigdy nie był w Aberdeen, bo wtedy sam uznałby tę wizję za bzdurną. Punkt, który wskazał, to kanał portowy. Gdyby tam rzeczywiście dryfowało ciało Adama, który spadł z klifu, musiałoby płynąć pod prąd. Jasnowidz za wizję wziął 200 zł. Policja w Szkocji nie wierzy we wróżki i jasnowidzów. Ale serce matki chwyta się każdej nadziei. - Zjeździłam chyba wszystkie wróżki w Polsce - opowiada Elżbieta. - Gdzie się tylko o jakiejś dowiedziałam, jechałam z prośbą o pomoc. Najdroższa wzięła 80 zł, najtańsza 20 zł, ale żadna nie wróciła mi Adama. Wynajęty detektyw też niewiele zdziałał. Właściwie tylko sprawdzał tropy, które podsuwała mu Elżbieta. Raz zdobył sam informację. Jakiś rybak w porcie twierdził, że widział dryfujące w morzu ciało. Ale nie był do końca pewien, czy to faktycznie było ciało, bo nie podpłynął kutrem bliżej. Wynajęty detektyw do dzisiaj nie napisał raportu. Od miesięcy nie odbiera też telefonów od Elżbiety. Telefon, który miał przy sobie Adam w dniu zaginięcia, też się nie zgłasza, choć kobieta co kilka dni dzwoni na ten numer. Serce matki Ale serce matki nie pozwala wątpić. Sprawie zaginięcia Adama Krzyszpina (obecnie 23 lata) poświęcony był jeden z odcinków telewizyjnego programu "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". Jego dane zostały tez opublikowane na stronie internetowej Fundacji Itaka (www.zaginieni.pl), która zajmuje się poszukiwaniami zaginionych ludzi. Sprawa Adama ma numer 10-0105. Elżbieta udziela się na wszystkich możliwych polsko-szkockich forach internetowych. Prosi choćby o strzępek informacji o Adamie. Ludzie współczują, chcą pomóc, ale nie bardzo chyba wiedzą jak. Wraz z upływem miesięcy posty dotyczące zaginięcia Adama schodzą na coraz dalszy plan, do internetowych archiwów. - Ale ja będę go szukać do końca życia - przyrzeka Elżbieta. - To bystry chłopak, szybko myślał. Nie dałby się zmyć fali. Musi gdzieś być - kończy ze smutkiem. Arkadiusz Jakubowski