Dwa i pół roku spędzi w więzieniu Ryszard F. z Leszna, który maltretował konkubinę, zastraszał ją i usiłował zgwałcić. Wyrok zapadł dziś w Sądzie Rejonowym w Lesznie, nie jest prawomocny. Kinga B. przez kilka lat była ofiarą przemocy swojego konkubenta. Dla dobra dzieci dawała mu szansę. Miarka przebrała się w lipcu 2007 r. Nad ranem konkubent usiłował ją zgwałcić. - Gdy po wszystkim zobaczyła mnie siedmioletnia córka, zapytała z płaczem: "Mamo ty będziesz żyła, czy umierasz?" Poszłam na policję, potem zamieszkałam z córkami w Ośrodku Interwencji Kryzysowej. Dzięki pomocy ośrodka odważyłam się iść do sądu - opowiadała nam w sądzie Kinga B. Sprawą zajął się prokurator. Gdy biegły psycholog potwierdził, że wersja Kingi B. o próbie gwałtu jest autentyczna, wobec Ryszarda F. zastosowano areszt tymczasowy. Mężczyzna od października przebywa w Rawiczu, jest dowożony na proces. - Kinga i córki to cały mój świat. Pracowałem poza domem jako kierowca i sąsiedzi podszeptywali, że jest ktoś trzeci. Tak też było, ale usiłowałem to odkręcić. Nigdy nie usiłowałem nikogo zgwałcić, bić. Nie musiałem - wyjaśniał na rozprawie Ryszard F., który utrzymuje, że jest niewinny. Mężczyzna twierdzi, że to on jest pokrzywdzony. Uważa, że gdy wyjdzie z więzienia i spotka Kingę na ulicy, ona znów bezpodstawnie wezwie policję, a on trafi ponownie do więzienia. Dziś przed wydaniem wyroku adwokaci zaprezentowali mowy końcowe. - W ocenie obrony dowody nie są jaśniejszo od światła. Doszło tu do próby instrumentalnego wykorzystania prawa karnego. Skąd mamy pewność, że oskarżony działał z zamiarem gwałtu? Takie jest tylko subiektywne odczucie ofiary - przekonywał aplikant adwokacki Tomasz Krijstan, substytut obrońcy Ryszarda F. Ofiara przemocy konkubenta płakała w sądzie podczas składania oświadczenia. - Łzy mogą być autentyczne, ale mogą też pojawić się na użytek procesu, jak w teatrze - mówił obrońca T. Krijstan. Prokurator domagał się dla oskarżonego Romana F. kary 2,5 roku więzienia, choć zagrożenie karą wynosiło do 12 lat więzienia. - Adwokat mojego byłego konkubenta nie przeżył tego, co ja, więc trudno mu sobie wyobrazić moją krzywdę i uwierzyć w łzy. Ale rozumiem, że to jego zawód - mówiła po rozprawie Kinga B. -Teraz cieszę się, że będę miała z dziewczynkami spokój. Ale gdy Ryszard wyjdzie, znów będę się bać. Kobieta zaprzeczyła, jakoby była związana z inną osobą podczas związku z konkubentem.Mówiła, że Ryszard F. pił nałogowo, zmuszał ją do pracy, zabierał pieniądze. Ich dwie córeczki były świadkami awantur i przemocy. maks