Radka Horbaczewska jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi i uczennicą prof. Janiny Tworek-Pierzgalskiej, mistrzyni gobelinu "klasycznego", jednak nie poszła w kierunku wyznaczonym przez swoją mentorkę, zresztą w ogóle do swojej wizji tkaniny doszła nieco okrężną drogą poprzez... biżuterię. Po zdobyciu szeregu nagród w tej dziedzinie wróciła do tkaniny. - To atawizm - śmieje się artystka - przecież tkanina towarzyszy nam od urodzin aż do śmierci. A ja w dodatku pochodzę z takiej rodziny,w której kobiety od zawsze tkały, plotły, wiązały, haftowały i szyły. Moja babcia była w tym w ogóle mistrzynią, uczyła całe życie plastyki, chociaż z zawodu była nauczycielką, a nie artystą plastykiem. Moja mama również była kobietą o nadzwyczaj zręcznych palcach, wszystkie siostry babci tkały i dziergały. A mój ojciec był malarzem i architektem wnętrz i znakomicie rysował, co na przykład dziś się artystom bardzo rzadko zdarza... Dlatego ja nigdy nie ośmieliłam się wystartować w rysunku, mając takiego ojca - i może po części dlatego też tkanina. A jest ona w wydaniu Horbaczewskiej naprawdę niezwykła. Artystka operuje techniką patchworku lub mało znanego w Polsce quiltu. Jej obrazy to geometryczne abstrakcje, ale każda z nich ma swój rytm wzorów i kolorów,powtarzający się jak odwieczny, zamknięty cykl życia i trwania, który jest tak charakterystyczny dla kobiet. W ich tematach widać wpływ konstruktywizmu i bauhausu, jednak z wyraźnym rysem dynamicznej osobowości artystki: gdzieniegdzie ostre przecięcie kolorem lub kontrast zestawień nie tylko koloru, ale i faktury daje niezwykłe i zaskakujące, ale zawsze udane efekty. Jednak najbardziej fascynujące są jej przestrzenne konstrukcje - Wieże, do których tworzywem były... zamki błyskawiczne. Ogromne, a niekiedy wręcz zwaliste budowle przypominają nie tyle tkaninę, co współczesną wersję Stonehenge z kobiecego,czyli bardziej zwracającego uwagę na estetykę, punktu widzenia... - Mówi się, że papier jest cierpliwy i wszystko zniesie, ale ja uważam, że tkanina również - wyjaśnia Radka Horbaczewska. - Ja traktuję tkaninę gotową jak tworzywo. To wynika chyba z temperamentu artystycznego, ze sposobu myślenia. Bo na przykład kiedy się tka gobelin, to od początku do końca wiadomo, co powstanie. Ma się wzór i właściwie to, co się utka, jest nieodwracalne. A tu tak naprawdę nigdy do końca nie wiadomo, co to będzie. Zwykle tak jest, że efekt końcowy bardzo się różni od zamierzonego, ale to jest właśnie najbardziej fascynujące... Szczególną uwagę warto także zwrócić na warsztat artystki. Jej prace są zawsze drobiazgowo wykończone i dopracowane do ostatniej nitki i właśnie ta perfekcja sprawia, że osiąga tak niezwykłe efekty. Wejście na jej wystawę jest jak wkroczenie do Krainy Czarów: to wędrówka wśród bajkowych światów tkanin, pomiędzy równie bajkowymi, połyskującymi złotem i miedzią niezwykłymi wieżami, które fantastycznie współgrają z ciemną cegłą ścian Muzeum Sztuk Użytkowych. Drugą część ekspozycji, tę bardziej kameralną, można oglądać po sąsiedzku w Galerii YES przy Alei Marcinkowskiego. Znajdują się tu mniejsze obiekty i tkaniny, ale za to takie, które pozwalają szczegółowo prześledzić niewiarygodną technikę artystki i jej iście jubilerską precyzję. I nie sposób się nie zachwycić kreaywnością Radki Horbaczewskiej, która potrafiła wykorzystać atawizm swoich przodkiń i wyczucie tkaniny tkwiące gdzieś głęboko w jej genach, by stworzyć coś tak niezwykłego... el Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl