Rafałek rósł, rozrabiał, był radosnym brzdącem. Cieszyli się rodzice, dziadkowie i prababcie. Aż do czerwca tego roku. Od trzech miesięcy Rafałek leży w poznańskiej klinice. Ma wyjątkowo złośliwą postać białaczki. Cierpi, poddawany różnym badaniom i zabiegom. Lekarze walczą o jego życie. Feralny wtorek W gospodarstwie Przybyłów w Babkowicach trwały przygotowania do Bożego Ciała. We wtorek wieczorem Rafałek poczuł się bardzo zmęczony. Na początku nic nie wzbudziło niepokoju rodziców. W końcu dziecko cały dzień bawiło się na dworze. - Nagle synek zaczął sinieć - wspomina ojciec, 25-letni Jakub Przybył. - Siniaki pojawiały się na ciałku po każdym jego dotknięciu. Wyglądał jak pogryziony przez komary. Zaczęły mu puchnąć i pękać usteczka. Był apatyczny, nie do życia. Chciał do mamy i tylko się przytulał. Wiedzieliśmy, że coś jest nie tak. Następnego dnia rodzice pojechali z dzieckiem do lekarza. Pani doktor początkowo podejrzewała przeziębienie. Na wszelki przypadek zleciła badanie krwi. Po pół godzinie Rafałek miał już miejsce w poznańskiej klinice. Wyniki były katastrofalne. O godz. 15.00 przyjmowano chłopca na oddział. Lekarze od razu wiedzieli, że to białaczka. Nie było jednak na razie wiadomo, z jakim rodzajem mają do czynienia. Po dokładniejszych badaniach okazało się, że to ostra białaczka szpikowa wysokiego ryzyka. - Lekarze powiedzieli nam, że jeszcze chwila zwłoki, a nie dojechałby do szpitala - mówi tato dziecka. - Być może można było jeszcze wcześniej zadziałać, gdyby chłopcu zrobiono badanie krwi. Ale kto profilaktycznie bada krew małemu dziecku?! Trzy miesiące cierpienia Rafałek zamieszkał w klinice. Towarzyszy mu mama, która opuszcza go jedynie na kilka godzin, by spędzić je w przyszpitalnym hostelu. Dziecko stale podawane jest zabiegom. Otrzymuje kroplówki, ma przetaczaną krew. Dokumentacja medyczna Rafałka to plik dokumentów wysokości trzydziestu centymetrów. - Na okrągło dziecku coś badają - mówi mama Rafałka, Sylwia Przybył. - Największy problem jest z pobieraniem próbek szpiku kostnego. Synek bardzo negatywnie reaguje na widok wielkiej strzykawki. Po zabiegu musi przez trzy godziny leżeć na brzuchu. Dla ruchliwego dziecka to w zasadzie niewykonalne. Rafałek nie może tego bezruchu wytrzymać. A szpik jest pobierany z kręgosłupa 3 razy w miesiącu. Co trzy tygodnie dziecko dostaję chemię, co trwa przez kilka dni. Jest po tym zabiegu bardzo osłabione. - Niszczymy w ten sposób chory szpik kostny, by przeszedł w stan remisji - tłumaczy Aleksandra Rybczyńska, ordynator oddziału w Klinice Onkologii, Hematologii i Transplantologii Pediatrycznej w Poznaniu. - Jest to ostra białaczka szpikowa, dużo rzadziej spotykana niż łagodniejsze z reguły białaczki limfoblastyczne. Po chemii dziecko musi przebywać w izolatce. Ma bardzo obniżoną odporność. Nawet mama przychodzi do niego w maseczce i fartuszku. Po chemii ilość leukocytów spada z 5 tys. do 90. Rafałek od czasu przyjęcia do szpitala był w domu tylko raz. Otrzymał kilkudniowy,"urlop" przed dwoma tygodniami. - Rafałek jest blady jak ściana i łysy, bo włoski mu wypadły. Musieliśmy wyrwać 4 zęby, bo istniało zagrożenie zabójczą w tym stanie dziecka próchnicą - relacjonuje tata. Rafałek prawie zapomniał, jak się chodzi. Trudno mu się podnosić na łóżku. Dostał właśnie ostatnią dawkę chemii. Jest przygotowywany do przeszczepu. Szpik ma zostać pobrany od jego rocznej siostrzyczki Weroniki. Bardzo dobrze się składa, że Rafałek ma młodszą siostrzyczkę. Ich szpiki idealnie pasują do siebie. Weronika będzie mogła uratować bratu życie. Przeszczep jest planowany na 10 października. - Dziecko jest teraz w stosunkowo dobrej formie - dodaje ordynator Rybczyńska. - W obecnych warunkach, gdy mamy dawcę szpiku, szansa na wyleczenie dziecka jest duża. Oceniamy ją na 70-80 procent. Potem jeszcze przez 5 lat Rafałek będzie musiał pozostawać pod naszą opieką. Sąsiedzi Los Rafałka wzruszył sąsiadów. Wiedzą, że poważna choroba to poważne koszty dla rodziny. Mieszkańcy Babkowic zorganizowali spontanicznie zbiórkę pieniędzy na leczenie dziecka i przekazali rodzinie Przybyłów. Sąsiedzi pomagają w gospodarstwie panu Jakubowi, który musi teraz sam zajmować się wszystkimi pracami w polu i przy inwentarzu. Do tego jeździ wieczorami do Poznania do synka. Ostatnio z inicjatywą pomocy wyszły panie z koła gospodyń wiejskich w Michałowie (gmina Piaski). Michałowo to wioska urodzenia pana Jakuba. Wszyscy go tutaj znają. - Postanowiłyśmy zrobić festyn dla Rafałka - mówi pomysłodawczyni imprezy, Natalia Janicka. - Do tej pory organizowałyśmy w kole jedynie imprezy okolicznościowe i wieczorki. Przyszła pora na okazanie serca. Wiem, jak trudno jest ludziom w przypadku ciężkiej choroby, bo sama miałam taki przypadek w rodzinie. Wśród organizatorek były też: Mirosława Urbaniak, Teresa Dratwiak i Justyna Wesołek. - Jak się dowiedziałam o festynie, to się rozpłakałam - mówi babcia Rafałka, Mariola Przybył z Michałowa. - Serdecznie dziękujemy wszystkim za słowa otuchy i za wsparcie. LILA GABRYELÓW