Zarząd Dróg miejskich zaprojektował plan oznakowania, według którego firma TorPol, wykonawca ostatniego odcinka trasy tramwajowej z Rataj przez Most Rocha do centrum, ustawiała znaki drogowe. W niektórych miejscach takie same znaki były już ustawione, niestety robotnicy działali mechanicznie według planu i stawiali obok nich takie same... Doszło do tego, że w odległości kilkunastu centymetrów od jednego znaku montowano drugi, o tej samej "treści"! Takich przypadków znaleźliśmy w centrum kilkanaście. Kierowcy i rowerzyści kręcili ze zdumieniem głowami starając się rozszyfrować "o co tu chodzi", a przechodnie załamywali ręce nad marnowaniem miejskich pieniędzy. Kto płaci za frywolną zabawę drogowców? Zapłaci ZDM, który wynajął firmę odpowiedzialną za te drogowe wpadki. - Na placu budowy dzieje się bardzo wiele, a do samych znaków wydelegowaliśmy specjalny zespół. To, które ze znaków pozostaną, będzie wiadomo wtedy gdy zostanie ustalona ostateczna forma organizacji ruchu. Do 14 sierpnia usunięte zostaną znaki ustawione jedynie na czas budowy - tłumaczył nam Piotr Odzijewicz z firmy TorPol, budującej trasę tramwajową. Nowa trasa tramwajowa z Rataj przez ul. Kórnicką, Mostr Rocha do centrum zostanie uruchomiona we wtorek 14 sierpnia. Strach myśleć co by się działo, gdyby błędne oznakowanie pozostało na swoim miejscu po tej dacie. O sprawie donosiliśmy kilka razy m.in. w artykułach: "Nadmiar w przyrodzie" , "Drogowe rozdwojenie jaźni" oraz "Znaki rosną jak grzyby!" Znaki-bliźniaki ustawione były w okolicach Mostu Rocha, Kupca Poznańskiego, Placu Bernardyńskiego i ulicy Półwiejskiej. Niektóre kierowców po prostu śmieszyły, jak np. cztery znaki zakazu wjazdu na skrzyżowaniu ulic Grobla i Za Groblą. Inne doprowadzały ich do pasji. Na ulicy Strzeleckiej wisiał znak informujący o tym, że kierowcy jadący obok Kupca mają pierwszeństwo, ponieważ znajdują się na drodze głównej. 20 metrów dalej, ulica za sprawą znaku nowego znaku "ustąp pierwszeństwa przejazdu", staje się nagle drogą podporządkowaną. - Nie dziwię się kierowcom, że na widok takich znaków nie wiedzą co zrobić. Przecież drogowcy się w ten sposób ośmieszają. My, poza interwencją w Zarządzie Dróg Miejskich, nic nie możemy na razie zrobić. Przelewki się skończą, gdy podwójne znaki nie znikną, a przez ich obecność dojdzie do wypadku lub kolizji - mówił dwa tygodnie temu Przemysław Piwecki ze Straży Miejskiej w Poznaniu. - Prawdopodobnie w ciągu jednego lub dwóch dni rozwiążemy problem - deklarował wtedy Piotr Odzijewicz. Jak więc firma TorPol wywiązała się z obietnicy? Tutej.pl sprawdził to dzisiaj. Znaki - bliźniaki nie straszą już w takich miejscach jak Plac Bernardyński, czy ulica Długa. Nie ma nawet śladu po kompromitacji. Chodniki są wyrównane i nikt się nie domyśli, że w danym miejscu stał wcześniej znak drogowy. Gorzej sprawa wygląda na skrzyżowaniu ulic Grobla i Za Groblą. W tym miejscu trzy słupy ze znakami w dalszym ciągu stoją, choć jeden ze znaków jest zasłonięty czarną folią. W miejscu czwartego znaku zieje dziura z wetkniętym weń stalowym kikutem, resztką słupa. Dlaczego po lewej stronie jezdni nadprogramowy znak zasłonięto, a po prawej ucięto przy ziemi, po nieudanej próbie jego wyjęcia? Tego prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, bo fantazja ekip remontujących poznańskie drogi daleko wykracza poza zdrowy rozsądek. Łukasz Wiśniewski Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl