Ale chłopak i tak często jest skazany na swoje ręce. To jeszcze nic - bywa, że zostaje uwięziony w prawie czterometrowym szybie. Wszystko z powodu częstych awarii prądu w Krzemieniewie. Bał się i stał Winda przystosowana do przewozu osoby niepełnosprawnej na wózku stanęła u Cieślaków niespełna rok temu. Szyb o wysokości prawie 4 metrów zbudowano przy ścianie domu. Tak, aby Marcin wysiadając z windy wjechał od razu do swojego pokoju. - Nie przepadam za korzystaniem z wind, mam klaustrofobię. Ale odkąd kilka razy zostałem uwięziony przy własnym domu, jeszcze bardziej się boję - wyznaje Marcin Cieślak (23 lata) z Krzemieniewa. Gdy w czasie wjeżdżania lub zjeżdżania windy energetyka wyłączy prąd, urządzenie zatrzymuje się. Wtedy Marcin dzwoni do taty i woła o pomoc. Boi się i czeka, zawieszony w powietrzu. - Raz zawróciłem z trasy dwieście kilometrów. Musiałem rozmontować szyb, po drabinie zejść na dół i korbką przez pół godziny ściągać windę do parteru - relacjonuje Leonard Cieślak, tata Marcina. Kupcie agregat Twierdzi, że przynajmniej 2-3 razy w tygodniu we wsi jest wyłączany prąd. Czasem na parę minut, czasem na kilka godzin. Wtedy jego syn jest zdany na wspinanie się na rękach po stromych schodach. A winda, która kosztowała 54 tys. zł, stoi bezużyteczna. Energetyka poradziła Cieślakom, by za 1,6 tys. zł kupili agregat, który pozwoli uniknąć blokowania windy. Ale takie rozwiązanie nie wchodzi na razie w grę. Choć Cieślakowie prowadzą firmę i nie mogą narzekać na trudną sytuację materialną, mają jednak inne wydatki. Pan Leonard niedawno przeszedł operację kręgosłupa i leczy się prywatnie, także Marcin często korzysta z prywatnej służby zdrowia. Poza tym jeszcze przez trzy lata trzeba spłacać kredyt zaciągnięty na kupno windy. Raty płaci Marcin, który pracuje na pół etatu w biurze w Zombudzie i otrzymuje rentę socjalną. - Kredyt musiałem wziąć wspólnie z ojcem, bo mnie, osobie niepełnosprawnej z dwoma źródłami dochodów i skromnym dofinansowaniem z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, żaden bank nie chciał pożyczyć około 40 tys. zł na windę. Kto mi więc pożyczy na agregat? - pyta zrezygnowany chłopak. Na wsi gorzej Marcin nie jest jedyną osobą, która zadzwoniła do redakcji z prośbą o interwencję. Najczęściej problemy dotyczące awarii prądu zgłaszają mieszkańcy wsi i małych miejscowości, zwłaszcza Krzemieniewa i Osiecznej. Narzekają, że nawet kilkuminutowe wyłączenie energii przysparza sporo kłopotów. Dotyczą one działania komputerów i pieców, ustawiania zegarów elektronicznych, czy przymusowych przerw w pracy. Tymczasem energetyka zasłania się awariami i twierdzi, że mimo awarii spełnia ustawowe parametry jakości dostarczanej energii. MARTA KRZYŻANOWSKA-SOŁTYSIAK Ryszard Pietek, dyrektor Rejonu Dystrybucji ENEA w Lesznie i Kościanie: - Przerwy w dostawie prądu były, są i będą. Linie napowietrzne są narażone na awarie w czasie burz, a czasem szkodzą też ptaki, które stadami siadają na przewodach. Awarie w mniejszym stopniu dotykają miasta, gdyż tamtejsze linie są bardziej odporne na ekstremalne warunki pogodowe i łatwiej zlokalizować usterkę. Poza tym inna budowa sieci sprawia, że przerwy w dostawie energii są tam krótsze. Przykro nam, że na wsi jest trudniejsza sytuacja, ale jesteśmy bezradni. Andrzej Pietrula, wójt Krzemieniewa: - Przerwy w dostawie prądu są bardzo częste i uciążliwe zarówno dla mieszkańców, jak i dla urzędników. Dziś każdą sprawę załatwia się przy pomocy komputera. Mamy urządzenie, które zapobiega natychmiastowemu wyłączeniu sprzętu, ale działa ono krótko. Kilkugodzinna przerwa w dostawie prądu paraliżuje pracę urzędu i choćby wymianę dowodów osobistych. Interweniujemy w energetyce, ale efekt jest tylko taki, że po 2-3 godzinach awaria zostaje usunięta. Jestem wyrozumiały w sytuacjach, gdy wieją silne wiatry lub jest burza. Ale nasze awarie najczęściej nie mają związku ze złą pogodą. Dlatego zastanawiamy się nad kupnem agregatu do urzędu.