Idea palenia zmarłych wywodzi się z religii hinduistycznej i od wieków praktykowana jest m.in. w Indiach, Malezji czy Japonii. W tym ostatnim kraju spopieleniu ulega aż 98 proc. ciał. Zupełnie inaczej jest w USA, gdzie kremacji poddawanych jest tylko około 20 procent ciał zmarłych. Europejskie statystyki są bardzo różne: w Anglii kremuje się ponad 70 procent, podobnie jak w Czechach, natomiast u naszych zachodnich sąsiadów spopiela się około 35 proc. ciał. Raczej tradycyjnie Według dogmatów hinduistycznych, spalenie zwłok wyzwala uwięzioną w ciele duszę, oczyszcza ją i przygotowuje do reinkarnacji, czyli wcielenia się w nową formę. Kościół katolicki przez długi czas surowo zabraniał kremacji, ale w latach 60. XX wieku nastąpiło złagodzenie tego zakazu. - Statuty Synodu Archidiecezji Poznańskiej 2004-2008, wsparte normami zawartymi w Kodeksie prawa kanonicznego, w taki sposób sprawę ujmują: "Kościół zaleca pochówek ciał do ziemi, nie zabrania jednak kremacji, jeśli nie została ona wybrana z pobudek przeciwnych nauce chrześcijańskiej. (...) Duszpasterz nie powinien uczestniczyć w rozsypywaniu spopielonych resztek ciała ludzkiego. (...) Zgodnie z kanonem 1184 Kodeksu prawa kanonicznego, pogrzebu katolickiego winny być pozbawione osoby, które wybrały spalenie swego ciała z motywów przeciwnych wierze chrześcijańskiej, np. dla zamanifestowania swojej niewiary w zmartwychwstanie lub życie wieczne" - cytuje dokument ksiądz Krzysztof Gogół z parafii pw. Św. Kazimierza w Lesznie. Kapłan zapytany, dlaczego ta forma pochówku staje się w Polsce coraz popularniejsza, tłumaczy, że to paradoksalny krzyk mody i dodaje, że sam nie chce być skremowany. Ci, którzy podejmują taką decyzję za życia, podają bardzo różne powody. - W rozmowach z ludźmi słyszę, że powoduje nimi lęk przed traumatycznym widokiem trumny czy przed... robakami. Najczęściej jednak mamy do czynienia z ostatnią wolą zmarłego, nie znając jej powodów - wyjaśnia kapłan. Głogów, Poznań i Wrocław W rejonie Leszna nie ma firmy świadczącej usługi kremacji zwłok. Najbliżej jest do Głogowa, Poznania czy Wrocławia. Najnowocześniejszy piec działa od niespełna dwóch lat w Głogowie. Ostatnie pożegnanie ma tam wyjątkową oprawę. Bliscy zmarłego mogą przed kremacją czuwać na małej sali, zorganizować pożegnanie w sali ceremonialnej i uczestniczyć we wprowadzaniu ciała do pieca. Sama kremacja w Głogowie kosztuje 650 zł. W przypadku odprawienia liturgii przed lub po spopieleniu zwłok w budynku krematorium zapłacimy dodatkowo 300 zł. - Wielu katolików wiąż woli tradycyjne pogrzeby, ale we Wrocławiu jest tendencja odwrotna. Prawdopodobnie dlatego, że są w mieście piece kremacyjne, a poza tym jest coraz mniej wolnych miejsc na cmentarzu. W tym roku 70 proc. pochówków stanowiły pogrzeby z urnami, pozostałe były tradycyjne. Kremujemy ciała sprowadzone także z najodleglejszych zakątków kraju. Mieliśmy kremację zmarłego z Pomorza, a ostatnio sprowadzono ciało aż z Białegostoku - opowiada Krzysztof Witwicki z zakładu pogrzebowego we Wrocławiu. Urny we wrocławskim zakładzie kosztują od 300 do 700 zł; za trumnę zapłacimy od 400 do 800 zł. Jak zapewnia K. Witwicki, kremacja jest tańsza od kosztów tradycyjnego pochówku o ok. tysiąc złotych. Z kolei w poznańskiej spółdzielni pracy Universum za kremację bez udziału rodziny zapłacimy 680 zł, z rodziną - 760 zł. Najtańsza trumna kosztuje tu 625 zł, a najtańsza urna - 160 zł. Tylko na cmentarzu Prochów umieszczanych po spopieleniu w urnie nie można zabrać do domu czy rozsypać w dowolnym miejscu. Miejsce zwłok, niezależnie od tego, czy jest to pochówek tradycyjny czy kremacja, jest na cmentarzu. - Do tej pory nikt nie zwrócił się do nas z prośbą o wydanie zgody na rozsypanie prochów bliskiej osoby w jakimś szczególnym miejscu, ale gdyby taka prośba wpłynęła, musielibyśmy odmówić. Mieliśmy za to prośbę o możliwość ekshumowania zwłok żony i przeniesienia ich na prywatny teren. Wdowiec przekonywał nas, że poświęci miejsce pochówku, ale z oczywistych względów zgody nie otrzymał - informuje Małgorzata Rzeźniczak z Powiatowej Stacji Sanitarno - Epidemiologicznej w Lesznie. Karolina Bodzińska