- Mamy jej zgodę, dokumenty zostały przekazane do prokuratury. Sposób przeprowadzenia zabiegu został jej przedstawiony i podpisała na to zgodę. Sam zabieg przebiegł nie do końca tak jak zaplanowano. Czynności o jakie ten zabieg został rozszerzony miały na celu ratowanie jej życia. Sterylizacja nie jest zabiegiem ratującym życie. Może jednak towarzyszyć takim zabiegom - powiedział Leja. Kobiecie tuż po narodzinach dziecka odebrano córkę i przekazano rodzinie zastępczej. W czwartek media poinformowały, że kobieta po porodzie została poddana zabiegowi sterylizacji. Jak twierdzi Wioletta W. o sterylizacji nie miała pojęcia, jest też przekonana, że żadnych dokumentów dotyczących sterylizacji nie podpisywała. - Pierwsze słyszę o takiej możliwości. Może mi nie powiedzieli, co podpisywałam. Może jakiś kwitek podsunęli i ja nie wiedziałam i podpisałam z innymi dokumentami np. o braniu lekarstw. Nie przyszło nam na myśl, żeby wczytywać się w dokumenty ze szpitala, myśmy odstawili ten dokument i poszli do pracy. Pokazałam komuś ten wypis ze szpitala i wtedy okazało się, że tam jest informacja o sterylizacji. Nie chciałam w to wierzyć - powiedziała Wioletta W. - Nie wiem, jak się mam z tym wszystkim pogodzić. Może bym miała zamiar mieć kolejne dzieci. Ale to, co mi zrobili, to aż się wierzyć nie chce - dodała. Poznańska prokuratura wszczęła śledztwo z urzędu w sprawie pozbawienia płodności Wioletty W. Jak poinformowała w piątek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Magdalena Mazur-Prus, prokurator zweryfikuje informacje zawarte w materiałach prasowych. W czwartek portal "Rzeczpospolita" poinformował, że kobieta tuż po porodzie została bez swej zgody i wiedzy wysterylizowana. - Prokuratura sprawdzi dokumentację medyczną. Chcemy też przesłuchać kobietę i jej konkubenta. Niewykluczone, że przesłuchanie kobiety odbędzie się przy udziale biegłego psychologa ze względu na jej stan emocjonalny. Musimy sprawdzić, czy do takiego zabiegu doszło i czy była zgoda na taki zabieg - powiedziała Mazur-Prus. Minister sprawiedliwości Andrzej Czuma podkreślił, że Kodeks karny przewiduje karę do 10 lat więzienia za uczynienie innej osoby bezpłodną. - Biegli złożą opinię, czy życie tej kobiety faktycznie było zagrożone i czy lekarz mógł zrobić to, co zrobił - powiedział Czuma. Według Prokuratora Krajowego Edwarda Zalewskiego, w grę może wchodzić także odpowiedzialność karna lekarza za przeprowadzenie zabiegu bez zgody pacjenta - ale to zależy od przesłuchania pokrzywdzonej, bo tylko ona ma prawo złożyć wniosek o ściganie sprawcy. Za przeprowadzenie zabiegu bez zgody pacjenta grozi do 2 lat więzienia. Minister zdrowia Ewa Kopacz powiedziała w piątek w TVN24, że sprawą już w czwartek zajął się rzecznik praw pacjenta przy jej urzędzie. Zwrócił się o wyjaśnienia do szamotulskiego szpitala. Kopacz podkreśliła, że w ustawie o zawodzie lekarza wyraźnie zapisano, że "w sytuacji, w której lekarz podczas zabiegu operacyjnego zdecyduje, że musi dokonać więcej niż to na co miał zgodę od samego pacjenta, bo to chroni go przed utratą życia, to po konsultacji z drugim lekarzem może podjąć taką decyzję". Zastrzegła jednak, że nie zna szczegółów sprawy z szamotulskiego szpitala, więc nie chce być "w tej chwili tym, który osądza jedną jak i drugą stronę". - Po to właśnie postępowanie rzecznika praw pacjenta, abyśmy tę wiedzę mieli pełną i wtedy oczywiście w tej sprawie będę się mogła wypowiedzieć - dodała.