Najpierw zwykły sołtys, potem radny wybrany największą liczbą głosów, a w końcu człowiek, który z Marią Taciak rządził Wrześnią. - Notes mam, więc burmistrzem mogę być - mawiał pan Józef, ale nie dane mu było nim zostać. W 1997 r. Sejm RP chciał zdobyć hasłem "Komboj, nie antysejsmita", nie udało się - nie chcieli pastuchów na koniach. Nadszedł sądny dzień - 31 marca br. Przed salą wiejską w Strzyżewie zebrał się spory tłumek. Na twarzach przybyłych malowało się podniecenie. Jakiś przysadzisty facet wyciągnął z reklamówki kamerę cyfrową. - Zobaczymy, czy takie mądre będą, jak kamerę włączę - rzekł i niby dla draki zaczął filmować ludność przed salką. Napięcie rosło. W pomieszczeniu siedział Józef Matuszewski. Wyglądał jak zbity pies, co chwilę nerwowo przecierał czoło. Szybko policzył, że na sali jego stronników jest mniej niż wrogów. Zbliżała się nieuchronna klęska. Na sali rządził Jan Krotoszyński, nadnaczelnik z ratusza. Przyjechał w asyście urzędników Klimczaka i Zielińskiego, więc żarty się skończyły. Józef M. na początku chciał coś powiedzieć do narodu. - Nie - rzucił stanowczo Krotoszyński. Po czym oznajmił: - Ja tu prowadzę spotkanie, proszę mi nie przeszkadzać! Zrazu powstał problem, czy głosujący mają okazywać się dowodem osobistym czy nie. - Znacie się tutaj wszyscy, więc po co to - oznajmił naczelnik Krotoszyński. Głosowano bez dowodów. Ludzie podchodzili do stolika i zakreślali kółkiem, czy chcą Józefa Matuszewskiego na sołtysa, czy nie. - Tej? Stachu, pokoż dowód - rzucił ktoś z sali w kierunku 60-letniego mężczyzny. - Przestańcie żartować, bo to nie jest do śmiechu - odparła Aniela Matuszewska, żona sołtysa. Józefowi Matuszewskiemu nie było do śmiechu, gdy odczytano "wyrok". - Za odwołaniem sołtysa Matuszewskiego głosowało 48 osób, przeciwko 32, wstrzymało się od głosu 0 osób - brzmiał dokument odczytany przez Krzysztofa Rybczyńskiego. - Tak szybko policzyliście, jak komputery jakieś normalnie - skomentowała niezastąpiona Aniela. - Mówię to, co myślę. Powiedziałem, że jakby to Gąsiorek rozbudował (fermę norek - przyp. red.), to szansa by była dla nas. Drogi, chodniki byłyby, wszystko, ale oni z nim walczą. Tutaj nic się nie zmieni, przez 50 lat będzie wszystko tak samo, oni nic rozumieją. Powiedziałem to na zebraniu wiejskim i przez to mnie odwołali - wyjaśnia J. Matuszewski. Największym oponentem Matuszewskiego jest Marek Rezler, rolnik z Noskowa. To on stoi za odwołaniem starego sołtysa, choć twierdzi, że nie chce po nim objąć schedy. - Nie będę się ubiegał o to stanowisko, proponuję na tę funkcję mojego kolegę Leszka Pacholskiego - powiedział podczas zebrania M. Rezler. Leszek Pacholski, tak niby przytaknął, niby się zawahał. Zapytany o to, czy chce rzeczywiście: - Marek tak tylko mówi - odpowiedział. - Jak mnie poproszą, to wystartuję - powiedział J. Matuszewski o zbliżających się wyborach w Noskowie. Tak oto z placu boju powoli zostaje odsunięty gość, który potrafił powiedzieć do przyszłej premier Hanny Suchockiej: - Pani się nie zna, bo pani w d.... nigdy nie gniło. Filip Biernat