Najbardziej "pomysłowi" okazują się być mieszkańcy domków jednorodzinnych, którzy wrzucają odpady do śmietników miejskich czy spółdzielczych. Ale "kukułcze jajo" podrzucają sobie też mieszkańcy blokowisk. Widok kontenera z kłódką powoli staje się już codziennością. - Często się zdarza, że podjeżdżają pod nasz śmietnik auta z bagażnikami wypełnionymi workami śmieci - mówi Zdzisław Hedrych, zastępca przewodniczącego wspólnoty mieszkaniowej przy ul. Wojska Polskiego. - Najczęściej w nocy albo wcześnie rano. Złapać takiego jest niemożliwością. Mieszkańcom śmietnik dopomagał zapełnić również pobliski sklep "Społem". - Wrzucali wszystko, co tylko mogli - mówi dalej poirytowany pan Janusz. - Ale jakiś czas temu postawili swój kontener i zamykają go sobie na kłódkę. - Nam również mieszkańcy podrzucają śmieci - dodaje Ryszard Klepacki, prezes WSM. - Najczęściej z domków, ale również przedsiębiorcy. - Jakiś czas temu śmieci podrzucali również pracownicy PUK-u, którzy sprzątali ulice - mówi Z. Hedrych. - Ale kazałem ich szefowi wysłać ich na szkolenie, tak aby rozróżniali prywatny kontener od miejskiego. WSM i Zakład Gospodarki Mieszkaniowej nie planują zamykania kubłów na klucz przed "oszczędnymi inaczej". - To nic nie da - mówi Sławomir Nowak, kierownik ZGM. - Jak zamkniemy, to śmieci będą leżały obok. To jak walka z wiatrakami. Mówi Michał Kosiński, dyrektor WOK-u: - Jeszcze parę lat temu podrzucano śmieci do kontenera przy ośrodku. Ale gdy zamknąłem go na kłódkę, problemu nie ma. - Ten problem nigdy nie zniknie, jeżeli służby miejskie się za to odpowiednio nie zabiorą - stwierdza R. Klepacki. - Trzeba karać osoby, które nie mają kontenerów na swoich prywatnych posesjach. - Sprawdzamy umowy, najczęściej podczas interwencji - mówi Mirosław Morawski, szef municypalnych. W ubiegłym roku pouczyliśmy 187 osób, a 57 ukaraliśmy mandatami. Łukasz Różański