- Zwrot kilkunastu złotych mógłby oznaczać symboliczną przynajmniej rekompensatę za nerwy stracone w kolejkach po elektroniczne bilety. Podejrzewamy MPK o nadużycie pozycji dominującej. To nadużywanie polega na zobowiązywaniu klientów do spełnienia innego świadczenia nie związanego z przedmiotem umowy przewozu - mówi Magdalena Kwiatewska z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Umawiamy się np. na przejazd autobusem lub tramwajem, a płacimy za kolejny w portfelu plastik. Jak dodaje Kwiatewska, za dwa tygodnie - bo tyle czasu ma MPK na przedstawienie swoich argumentów - Urząd podejmie decyzję, czy - a jeśli tak - ukarać MPK. Jeśli kara będzie, to plastikowe bilety mogą pozostać, ale koszty ich wydanie będzie już ponosił przewoźnik.