Do zdarzenia doszło we wtorek 27 kwietnia. Do szpitala przy ul. Toruńskiej w Kaliszu na oddział położniczo - ginekologiczny trafiła 40-letnia ciężarna kobieta, u której postanowiono przeprowadzić zabieg cesarskiego cięcia. Podczas operacji pacjentka zmarła. Jak wyjaśnił prokurator Maciej Meler, dokumenty i dowody w sprawie zabezpieczyła Prokuratura Rejonowa w Kaliszu. Dodał, że w piątek przeprowadzono sekcję zwłok "co pozwoli na ustalenie mechanizmu przyczyny zgonu kobiety". "Młody tata został wdowcem" Rzecznik prasowy kaliskiego szpitala Paweł Gawroński powiedział, że pracownikom oddziału bardzo zależy na wyjaśnieniu przyczyny. - To jest wielka, niewyobrażalna tragedia. Młody tata został wdowcem - powiedział Garoński. Zapewnił, że ojciec dziecka traktowany jest na specjalnych zasadach. Pomimo obostrzeń covidowych może wchodzić na oddział i czuwać przy dziecku, kiedy tylko chce. Położne służą wsparciem, jak opiekować się noworodkiem. Ponadto pomocą służy psycholog - powiedział rzecznik prasowy szpitala. Członek zarządu województwa wielkopolskiego Paulina Stochniałek, która nadzoruje służbę zdrowia z ramienia urzędu marszałkowskiego w Poznaniu, dodała, że opieką psychologiczną objęto również rodzeństwo noworodka. - Wiem, że w szpitalu uruchomiono też zbiórkę pieniężną na zakup potrzebnych rzeczy dla noworodka, żeby finansowo odciążyć ojca - powiedziała Stochniałek. Pokreśliła, że wszyscy czekają z niecierpliwością na wyjaśnienie sprawy przez prokuraturę. "Chętnie opowiem swoją historię" Po zdarzeniu zawrzało na stronie facebookowej "faktykaliskie.pl". W zamieszczonych ponad 200 komentarzach dominują negatywne opinie na temat kaliskiej porodówki. "Mam nadzieję, że śledztwo będzie rzeczowe i bardzo, bardzo skrupulatne; w końcu odpowiedzą za to, żeby już żadna kobieta nie bała się o swoje życie! Współczucie dla rodziny. Dużo siły i miłości dla maluszka! Omijajcie ten szpital najbardziej jak się da! NFZ powinien skończyć współpracę z tą rzeźnią!" - napisała jedna z kobiet. Inna dodała: "Może w końcu tv zainteresuje się kaliską porodówką, chętnie opowiem swoją historię. Kobiety po cesarkach traktowane są tam jak psy, nawet jak skończy się swoją wodę do picia, to nie chcą podawać, bo się nie należy. Gdyby nie znajoma położna, umarłabym w nocy z pragnienia. Do tego paracetamol doustnie na pusty od trzech dni żołądek". "Pora zmienić ordynatora i trochę przytępić lekarzy, bo niektórzy są tam jak w cyrku" - napisała kolejna. "Ile ludzi, tyle opinii" - skomentowała następna internautka. "Wszędzie się trafia nieodpowiedni personel. Ja rodziłam dwa razy i teraz też jestem po cesarskim cięciu w Kaliszu; złego słowa nie mogę powiedzieć, obsługa bez zarzutu. Każdy ma swoje zdanie".