Prokurator Marta Talarczyk-Biela oskarżyła Makarego M., Wojciecha R. i Mikołaja S. o to, że "działając wspólnie i w porozumieniu w miejscu publicznym, okazując rażące lekceważenie porządku prawnego, znieważyli prezydenta RP Andrzeja Dudę w ten sposób, że wykrzykiwali słowa wulgarne i uznane powszechnie za obelżywe". Baner zniszczony na imprezie Do zdarzenia doszło w czerwcu 2020 r. w Sulmierzycach w powiecie krotoszyńskim (Wielkopolskie). 50 uczniów z różnych szkół ponadpodstawowych spotkało się na wspólnej imprezie z okazji rozpoczęcia wakacji. Podczas zabawy spożywano alkohol. W pewnym momencie oskarżeni przynieśli na miejsce imprezy baner wyborczy z wizerunkiem prezydenta Andrzeja Dudy. Okazało się, że baner zdjęli z płotu w pobliżu miejsca zabawy. Pod adresem prezydenta zaczęli wykrzykiwać wulgarne słowa: "je... Dudę". Jeden z nich przeciął plakat nożyczkami. Ktoś inny miał wyjąć zapalniczkę i krzyknąć: "Chodźcie go spalić". Zdarzenie uwieczniono na filmiku. Cała akcja trwała najwyżej 10 minut. Na imprezie bawił się syn radnej z powiatu krotoszyńskiego z ramienia PiS. Rano miał opowiedzieć mamie o zdarzeniu z plakatem i o obraźliwych słowach pod adresem prezydenta RP. - Mama wypytywała mnie o to, bo dowiedziała się od kogoś o zdarzeniu - wyjaśnił. Radna o sprawie poinformowała swoich kolegów z klubu PiS oraz policję. - My rozliczaliśmy się z dystrybucji tych banerów, a jeden z nich zniknął - tłumaczyła w sądzie. Zdaniem niektórych świadków, syn radnej nie protestował przeciwko zachowaniu oskarżonych. - Nie chciałem reagować, bo był alkohol i bałem się, że może dojść do kłótni. Bałem się, bo wiedziałem, że z tego może być afera - zeznał syn radnej. Zobacz także: Jakub Żulczyk odpowie za znieważenie prezydenta. Dowiedział się z mediów Oskarżeni uczniowie nie przyznają się do winy Mikołaj S. nie przyznał się do winy. - Nie powinienem się w taki sposób wyrażać o panu prezydencie, choć mam swoje poglądy polityczne i nie jestem za panem prezydentem. Ale to zachowanie było strasznie nierozważne z mojej strony - powiedział. Makary M. powiedział, że wstydzi się swojego zachowania. - Moim celem nie było urażenie głowy państwa. To co się zdarzyło, to nie była polityczna manifestacja, byliśmy w swoim gronie i tylko bawiliśmy się. Bardzo żałuję, to jest nauczka dla mnie i przepraszam za to - powiedział. Z kolei sprawca przecięcia plakatu Wojciech R. powiedział w sądzie, że "ten gest nic nie znaczył, to był tylko taki impuls. Gdybym był trzeźwy, to na pewno bym tego nie zrobił". Dodał jednak, że to zdarzenie można połączyć z jego poglądami politycznymi. Adwokat Tomasz Kowalski powiedział, że "w przypadku tak młodych ludzi można zdecydowanie stwierdzić, że ich działanie było tylko głupotą, naiwną zabawą, chęcią zwrócenia na siebie uwagi, a nie chęcią obrażenia prezydenta. Tutaj nie ma odpowiedniej formy zamiaru, która jest niezbędna do przypisania zamiaru sprawstwa, czyli chęci obrażenia prezydenta" - oświadczył. Oskarżonym grozi do 3 lat więzienia.