Jak poinformował zastępca prokuratora okręgowego w Ostrowie Wlkp. Janusz Walczak, do tej pory przesłuchano część osób, które miały rzekomo złożyć swoje podpisy na listach. - Biegły z dziedziny pisma ręcznego stwierdził, że szereg podpisów zostało sfałszowanych - dodał prokurator. Wyjaśnił, że ostateczna liczba takich podpisów będzie znana po zakończeniu czynności procesowych. - W przypadku stwierdzenia, że doszło do popełnienia przestępstwa, konieczne będzie ustalenie sprawcy. O wynikach postępowania zostanie powiadomiona komisja wyborcza - powiedział Walczak. O sprawie poinformował przed głosowaniem Miejską Komisję Wyborczą jeden z mieszkańców Kalisza. Według Walczaka posiadał on informacje, że na jednej z list poparcia były nazwiska osób, które takiego poparcia nie udzieliły. Powiadomiona o tym prokuratura zabezpieczyła listy i powołała biegłego. Szef wielkopolskiego SLD poseł Leszek Aleksandrzak powiedział, że cała sprawa zakrawa na prowokację. - Lewica zebrała więcej podpisów poparcia niż było to konieczne i złożyła je przed ustawowym terminem. Nikt nie miał zatem powodów, by cokolwiek fałszować - uważa. W przypadku ustalenia sprawcy fałszerstwa grozi mu kara więzienia do pięciu lat. Gdyby fałszerstwo zostało wykryte przed wyborami, lista zostałaby unieważniona. - Teraz nie będzie to już miało wpływu na wynik wyborczy. Lista została zarejestrowana, a kandydat wybrany - powiedziała dyrektor delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Kaliszu, Agnieszka Jakubowska.