"W ocenie prokuratury treść zeznań pokrzywdzonych, pozostająca w korelacji ze stwierdzonymi u nich obrażeniami ciała i dowodami w postaci opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej oraz nagraniu monitoringu, wskazuje na to, że oskarżeni swoim zachowaniem dopuścili się zarzucanych im czynów" - oświadczyła w sądzie zastępca prokuratora rejonowego w Kaliszu Katarzyna Socha. W sprawie oskarżonych jest siedmiu mieszkańców Kalisza. W dniu zdarzenia, do którego doszło w nocy z 7 na 8 października 2017 r., mieli od 17 do 21 lat. Śledczy oskarżają ich o pobicie i usiłowanie zabójstwa trzech innych mężczyzn, z zawodu strażaków z Pleszewa. Trzech mężczyzn, którzy wyszli wówczas z jednego z lokali gastronomicznych przy ul. Górnośląskiej, zdaniem prokuratury, zaczepiła siedmioosobowa grupa mężczyzn. "Kiedy trzech mężczyzn przechodziło obok nich, rzucono w ich kierunku szklaną butelkę. Gdy mężczyźni się odwrócili, zostali zaatakowani. Byli kopani i bici pięściami. Jeden z trzech mężczyzn został przewrócony. Był uderzany i kopany, a kiedy znajdował się na ziemi, najmłodszy z oprawców - 17-latek - wziął rozbieg, a następnie naskoczył na leżącego i nieprzytomnego mężczyznę. Tym działaniem i natężeniem brutalności spowodował szereg obrażeń ciała, co skutkowało uszczerbkiem na zdrowiu w postaci choroby realnie zagrażającej życiu" - powiedział PAP rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim Maciej Meler. Poszkodowany doznał m.in. licznych złamań twarzoczaszki. Oskarżony 18-letni dzisiaj Michał J. nie przyznał się do zarzutu usiłowania zabójstwa, ale powiedział przed sądem, że pamięta, że skoczył na głowę poszkodowanego. "Widziałem leżącego człowieka, na którego skoczyłem. Bardzo żałuję tego, co zrobiłem. Gdybym jeszcze raz był w takiej sytuacji, zareagowałbym inaczej. Jedyne, co mogę z tego miejsca zrobić, to przeprosić. Teraz już wiem, że skok komuś na głowę może spowodować skutki nieodwracalne" - zeznał. Oskarżony powiedział, że bójkę rozpoczęli poszkodowani. Strażacy, podczas mijania oskarżonych na chodniku, mieli ich popchnąć. "Gdy nas minęli, zaczęli coś wykrzykiwać. Kiedy zapytałem, o co chodzi, jeden z nich zdjął marynarkę i zaczął markować rękami, jakby chciał się bić. Uderzył jednego z moich kolegów" - powiedział Michał J. Wtedy - zdaniem oskarżonego - miała zacząć się bójka. "Wszystko działo się dynamicznie. Wszyscy byliśmy pod wpływem alkoholu" - oświadczył oskarżony. Kluczowym dowodem w sprawie jest nagranie z kamery przemysłowej, które przeanalizował biegły z zakresu badania zapisów wizyjnych. Pozwoliło to na wyodrębnienie ponad 3 tys. poszczególnych ujęć, dzięki czemu ustalono zakres działania i odpowiedzialności każdego z napastników. "Prokurator z uwagi na fakt, że oskarżeni dokonali czynu publicznie, bez powodu i okazując rażące lekceważenie porządku prawnego, zakwalifikował ich zachowanie jako chuligańskie" - powiedział Meler. 18-latek, który był najbrutalniejszy z siedmioosobowej grupy napastników, usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa. Ponieważ w chwili popełniania przestępstwa był nieletni, grozi mu od 8 do 15 lat lub 25 lat więzienia. Jego starszemu koledze grozi nawet dożywocie. Zarzuty pobicia usłyszeli pozostali oskarżeni. Grozi im do 8 lat więzienia.