Do tragedii doszło w listopadzie 2010 r. w Tłokini Wielkiej pod Kaliszem. Ciała babci i matki odnalazła po powrocie ze szkoły 12-letnia córka. Przewodniczący składu orzekającego Andrzej Miller powiedział po ogłoszeniu wyroku, że wymierzona oskarżonemu kara jest wprawdzie dolegliwą, ale jeśli weźmie się pod uwagę zbrodnię dokonaną na dwóch niewinnych osobach, nie jest ona zbyt surową. - Obie kobiety były matkami, jedna z nich osierociła nieletnią córkę. Znajomość i sympatia do młodszej kobiety nie powstrzymała oskarżonego od tego, aby z zimną krwią zadał jej kilkanaście ciosów siekierą i spowodował okrutną i bolesną śmierć - mówił sędzia. W podobny sposób mężczyzna zabił staruszkę. Według Millera wymierzona kara nie jest odwetem społeczeństwa, lecz jest karą za okrutne i popełnione z błahego powodu zabójstwa. - Czy takim powodem nie jest fakt, że 80-letnia matka zabraniała Mikołajczykowi kontaktowania się ze swoją córką? - mówił sędzia. Podkreślił, że społeczeństwo ma prawo bronić się przed takimi jednostkami, i to jak najdłużej. - Dlatego sąd wymierzył karę dożywotniego więzienia, uznając karę za sprawiedliwą - dodał sędzia. Oskarżenie żądało dla Mikołajczyka kary 25 lat pozbawienia wolności. Obrona żądała uniewinnienia i po ogłoszeniu wyroku zapowiedziała złożenie apelacji. Według mecenasa Moniki Krenc, w sprawie nie było dostatecznych dowodów osobowych i rzeczowych, aby skazać jej klienta. Sąd pozwolił na publikację pełnych danych oskarżonego i jego wizerunku.