Chłopak śledzi kolejne okrążenie Roberta Kubicy. Wyścig nie układa się dla Polaka najlepiej. Każdemu okrążeniu towarzyszy w pokoju monotonny stukot respiratora, który niczym zegar wyznacza bieg jego życia. Maszyna oddycha za niego od dwóch lat, druga odsysa flegmę. Grzegorz leży nieruchomo na łóżku. Nie może poruszyć rękoma. Są bezwładne. Chłopak jest przykuty do łóżka. Nie zawsze tak było... - Interesuję się sportem, przede wszystkim piłką nożną. Kibicuję Lechowi - Grzegorz odpowiada na pytania krótkimi zdaniami, powoli. Lubi polską muzykę, najbardziej hip-hop. Szczególnie ceni Libera i Mezo. Każdy jego dzień wygląda tak samo. Grzegorz doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jego choroba jest nieuleczalna. Nigdy nie wstanie z łóżka, nie pogra ze starszymi braćmi w piłkę na podwórku, nie pojedzie na koncert do Poznania. Sam nie może nawet utrzymać w dłoni łyżeczki. Mama podaje mu kubek do picia, obciera usta. Rodzice chcieliby, aby ich syn mógł sam chociaż przeglądać internet, odnaleźć utracone hobby, uczyć się żyć na nowo. Niestety, Grzegorz nie potraf utrzymać w dłoni myszki komputerowej. Teraz jednak stoi przed nim nowa szansa. Pod koniec kwietnia okazało się, że Grzegorz radzi sobie z myszką sterowaną ustami. Ta jednak kosztuje 11 tys. zł. Grzegorz cierpi z powodu ubytku komory przedsionkowej. Gdy miał pięć lat przeszedł poważną operację, niedługo później zaczął utykać na prawą nogę. Z czasem jego stan się pogarszał. Gdy miał sześć lat, coraz częściej przewracał się. Zdiagnozowano u niego zanik mięśni (dystrofia nerwowo-mięśniowa). Po dwóch latach przestał chodzić. Uczył się w domu, skończył gimnazjum. - Egzaminy poszły mi dobrze, ale już nie pamiętam wyników - dopowiada. Przez kilka lat przychodziła do niego nauczycielka. Był zdolnym uczniem. Dziś ma 22 lata. Oddycha za pomocą respiratora. Pozostało mu tylko jedno: może mówić. Cały czas ma podpiętą do gardła rurkę. - Nie ma szans, aby go wyleczyć. Nie ma na jego chorobę lekarstwa - przyznaje matka. Jeszcze parę lat temu organizowano dla chłopca koncerty w rodzinnym Pawłowie Żońskim, podczas jednego z nich zebrano kilka tysięcy złotych na rehabilitację. Często do pokoju Grzegorza wpada ktoś z rodziny. Chłopiec ma dwie siostry i trzech braci, on jest najmłodszy. To podbiegają siostrzeńcy, to w pokoju radośnie skacze pies. Grzegorz odprowadza go wzrokiem. Uśmiecha się. I choć nigdy nie podniesie się z łóżka, a nawet nie zdoła pogładzić po głowie żadnego z siostrzeńców, to nie musi całego życia spędzić uwięziony w bezładzie. Obok łóżka stoi komputer. Fundacja Niesiemy Nadzieję opłaca za niego internet. Pytam: czy jesteś zły na to, co cię spotkało, na swój los? - Trochę - chłopiec zawiesza głos... Mariusz Kutka