Do zdarzenia doszło w listopadzie 2017 roku na tzw. wieczorynce przy jarocińskim szpitalu. Do lekarza zgłosiła się 49-latka, która uskarżała się na bóle i ucisk w klatce piersiowej. Poinformowała, że największe nasilenie bólowe odczuwała dwa dni wcześniej. Pacjentce wykonano badanie EKG. Po powrocie do domu kobieta straciła przytomność i upadła na podłogę. Zmarła pomimo prowadzonej przez pracowników pogotowia ratunkowego reanimacji. Biegli z Zakładu Medycyny Sądowej w Poznaniu stwierdzili, że przyczyną śmierci był zawał serca. Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wlkp. dodatkowo zwróciła się do Instytutu Naukowego Pracowni Ekspertyz Sądowo-Lekarskich Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Jagiellońskiego, aby biegli ocenili prawidłowość leczenia zmarłej kobiety. Ekspertyza z Krakowa potwierdziła, że przyczyną zgonu 49-latki był zawał serca. Biegli poinformowali, że standardowym badaniem, pozwalającym wykluczyć lub potwierdzić zawał serca, jest badanie krwi, określające stężenie troponiny. "Niewykonanie badania, niezależnie od wyników EKG, wyczerpuje znamiona błędu lekarskiego" - poinformowano. Zarzuty prokuratury Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wlkp. Maciej Meler powiedział, że "lekarzowi zarzucono, że udzielając porady ambulatoryjnej 49-letniej pacjentce, nie przeprowadził właściwej diagnostyki, zaniechał przeprowadzenia właściwych badań, czym naraził ją na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu". Oskarżony medyk nie przyznał się do winy. Michał L. zeznał, że przeprowadził wywiad lekarski, w którym dokładnie wypytał pacjentkę o charakter dolegliwości. Tłumaczenie oskarżonego Wyjaśnił, że podczas badania pacjentka nie odczuwała żadnego bólu w klatce piersiowej. - Powiedziała o wcześniejszym bólu sprzed dwóch dni. Podczas wywiadu wyjaśniła, że ból nie promieniował, tylko miał charakter miejscowy. Nie miał związku z wysiłkiem, nie pociła się nadmiernie i nie traciła przytomności w ciągu ostatnich dni - zeznał lekarz. Michał L. powiedział, że zbadał serce, płuca, nogi i wygląd skóry. - Nie stwierdziłem żadnych zmian. Badanie EKG nie wskazywało na nic niepokojącego. Nie było stanu zagrożenia życia - oświadczył w sądzie. Dodał, że u pacjentki podejrzewał chorobę wieńcową, dlatego miał zaproponować jej leczenie szpitalne, ale - jak powiedział - nie zgodziła się. Lekarzowi grozi do pięciu lat więzienia.