To był dramatyczny koniec trwającej od siedmiu dni obławy. Jan Sz. przez tydzień gubił ślady, wczoraj wpadł na terenie posesji swego brata w Nowym Szczepankowie, w gminie Śmigiel. To miejscowość leżąca zaledwie kilka kilometrów od Machcina, gdzie tydzień temu miał zabić dwie osoby. Policja namierzyła go około południa, a około godziny 14 otoczyła posesję. W momencie, gdy funkcjonariusze wkraczali na jej teren, padł strzał. Jan Sz. postrzelił się w głowę. W pierwszych informacjach, na gorąco policja podawała, że mężczyzna nie żyje: - Tak to początkowo wyglądało - mówi podinspektor Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy wielkopolskiej policji. - Jednak wezwany lekarz zauważył słabe oznaki życia. Wtedy zapadła decyzja o wezwaniu śmigłowca ratunkowego i przetransportowaniu Jana Sz. do Poznania. Mężczyzna znajduje się w bardzo ciężkim stanie, lekarze dają mu niewielkie szanse na przeżycie. Jak policjanci wpadli na trop Jana Sz.? - W poszukiwania zaangażowanych było wielu policjantów, powstała specjalna grupa poszukiwawcza, stosowano najnowocześniejsze techniki operacyjne - mówi Borowiak. - Szczegółów podać nie mogę. Przez 7 dni jednak te metody zawodziły. Policja otrzymywała wprawdzie wiele sygnałów od osób, które rzekomo widziały poszukiwanego mężczyznę i te sygnały sprawdzała, ale okazywały się one fałszywe. Jan Sz. ma liczne rodzeństwo, w sumie 8 osób, pod obserwacją były też więc domy jego bliskich. Dzisiaj policja otrzymała informację, że schronił się u starszego brata w Nowym Szczepankowie. Nie wiadomo jednak, czy informacja pochodziła od jakiegoś informatora, czy też zdołano namierzyć sygnał z jego telefonu komórkowego. Jan Sz. skrył się dobudówce do stodoły, na stryszku wypełnionym prasowaną słomą. To tam targnął się na życie. - Znaleziono przy nim dwie sztuki broni: krótką i długą - mówi Borowiak i dodaje: - Czas poszukiwań zakończył się, teraz musimy wyjaśnić wszystkie okoliczności związane z morderstwem sprzed tygodnia i z okresem, kiedy Jan Sz. uciekał przed policją. To oznacza między innymi, że policja sprawdzi, czy uciekinierowi ktoś nie pomagał, skąd miał broń, jak się przemieszczał. Nie wiemy jeszcze, czy zarzuty zostaną postawione bratu z Nowego Szczepankowa. aj