Starsze pokolenie mieszkańców stolicy Wielkopolski na randki umawiało się najczęściej blisko miejsc, w których mieszkali. - Ja na pierwsze spotkanie z moją przyszłą żoną jako punkt orientacyjny wybrałem most Teatralny. Nie spotykaliśmy się tak jak dzisiaj młodzi pod pręgierzem - śmieje się Włodzimierz Groblewski, dyrektor Biura Kształtowania Relacji Społecznych Urzędu Miasta. - Potem najczęściej spacerowaliśmy po Golęcinie, gdzie mieliśmy więcej prywatności - opowiada. Stary Rynek najpopularniejszy Profesor Bronisław Marciniak, nowy rektor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, z przyszłą żoną najchętniej umawiał się w klubach studenckich. - Chodziliśmy wtedy do klubu studenckiego Cicibór, który istnieje do dzisiaj. Z tego co słyszałem, to wciąż na dole panuje tam istna sauna. Jest gorąco dosłownie i w przenośni. Teraz jednak wolimy z żoną wyjść w spokojniejsze miejsca. Jeśli tylko mamy czas, idziemy na Stary Rynek, gdzie można spokojnie posiedzieć w ogródku i zjeść lody - uzupełnia Marciniak. Pod pręgierzem? Tymczasem najmłodszy poznański radny, Szymon Wachowiak, potwierdza teorię o pierwszych randkach na Starym Rynku. - Żonę poznałem przez internet, a pierwsze spotkanie ustaliliśmy oczywiście pod pręgierzem - wspomina Wachowiak. - Czekałem wtedy na nią dwie godziny, ale na szczęście zadzwoniła, że się spóźni. Inaczej bym chyba aż tyle nie stał pod tym pręgierzem - śmieje się młody radny. Pod pręgierz nigdy nie zawitała aktorka Katarzyna Bujakiewicz, znana z serialu "Magda M." czy "Na dobre i na złe". - Na Starym Rynku spotyka się teraz chyba głównie młodzież. Ja sama nigdy nie umawiałam się pod ratuszem - przyznaje. - W lecie najlepszym miejscem na randki jest chyba Rusałka. To bardzo przyjemne miejsce, jest gdzie pospacerować - mówi po dłuższym namyśle Bujakiewicz. - Zdarzało mi się też jeździć nad Jezioro Strzeszyńskie. Tam też panuje niesamowity klimat, zwłaszcza poza sezonem. Ale moim ulubionym miejscem jest zdecydowanie restauracja Kamea przy ul. Żydowskiej. Deseru tam nie zastąpi nic innego. I przyznaję, że zdarzało mi się tam niejednokrotnie bywać z absztyfikantami - uśmiecha się aktorka. Do kina na film Żona piłkarza Lecha Poznań Piotra Reissa, Patrycja, przyznaje, że zazdrości teraz młodym ludziom tego, że mają tyle miejsc, w których mogą spędzać randki. - W czasach gdy my z Piotrkiem randkowaliśmy, mieliśmy ograniczone możliwości. Najczęściej siedziało się w domu, szło się na spacer do parku np. Sołackiego. Ale oczywiście chodziliśmy też nad Maltę, bo mieszkałam wtedy nieopodal, na jednym z ratajskich osiedli. A poza tym zostawało kino. Uwielbialiśmy spędzać czas w kinie Bałtyk, które niestety zostało już zburzone - opowiada nam Patrycja Reiss. - Nie pamiętam, na jakie filmy chodziliśmy, ale było wesoło i bardzo romantycznie - śmieje się żona poznańskiego piłkarza. - Zresztą do dziś często chodzimy do kina - odcinamy się wtedy od świata, wyłączając komórki. Zapominamy o wszystkim. To miłe wspomnienie młodzieńczych czasów - dodaje Patrycja Reiss. Rafał Wąsowicz, Lidia Mamys