Niedziela to dzień odpoczynku, który powinni uszanować nawet agenci handlowi z tzw. sprzedaży bezpośredniej. Dwóch rumuńskich "handlowców" o tym zapomniało - w myśl zasady, że prawdziwy kupiec handluje nawet w niedziele - i bardzo źle na tym wyszło, bo zapomnieli o innej zasadzie - jeśli coś ma być dobre, to będzie drogie. - Jeżeli ktoś przyjeżdża do mnie w niedzielę i proponuje super towar za ekstra niska ceną, to jestem nieufny - mówi jeden z mieszkańców gminy Wapno. Tym okazyjnie oferowanym produktem były piły motorowe, wyglądające jak wyrób popularnego Stihla. Zagraniczni "biznesmeni" oferowali tego dnia i inne wyroby, niestety - interes nie kwitł. Stihl czy Steel? W niedzielne przedpołudnie można się spotkać i porozmawiać. Tak właśnie zrobiła grupa ludzi przed jednym ze sklepów na terenie Wapna. - Podeszły do nas dwie kobiety, Cyganki, i zaproponowały kupno pił spalinowych. Miały dwie sztuki z napisem Stihl i naklejką "Made in Germany" - opowiada Jan Nowak. Wyglądały identycznie jak oryginalne, markowe wyroby. Kobiety pechowo trafiły na osoby potrafiące rozpoznać oryginał. Potencjalni nabywcy nie dokonali zakupu, mimo bardzo korzystnej ceny. Mogli dostać trefny towar najpierw za 800 zł, później o trzy stówy taniej, a na końcu za jedyne 300 zł. Nie wiadomo czy produkt był dobry. Jedno jest pewne: naklejki okazały się fałszywe. Prawdopodobnie chodziło o firmę Steel. Panom spalinówki, paniom coś lżejszego W tym samym czasie po okolicy krążyła para mężczyzn, proponując kupno innych wyrobów. Prawdopodobnie nie był to tak ciężki sprzęt, jaki musiały zachwalać kobiety. Chcieli sprzedać coś we wsi Graboszewo i na pewno gdzieś w pobliskich wioskach. Niestety, mieli ogromnego pecha i wpadli w ręce wymiaru sprawiedliwości. Jedni twierdzą, że zaproponowali kupno towaru policjantowi, a ten powiadomił patrol. Druga wersja to telefon od kogoś, kto rozszyfrował fałszywkę. Funkcjonariusze z gołanieckiego posterunku szybko zareagowali i zatrzymali dwóch zagranicznych komiwojażerów. Ci przyznali się do winy. Pilarze w polskim wydaniu Minął tydzień i na terenie gminy ponownie zjawili się "pilarze", tym razem w polskim wydaniu. Mieli do sprzedania 6 pił spalinowych tak samo spreparowanych jak u obcokrajowców. Ich też spotkał podobny los. Na posterunek policji dotarła wiadomość, patrol szybko przyjechał i zatrzymał rodzimych amatorów łatwego i nielegalnego biznesu. 27-letni Gracjan B. z Kalisza i 45-letni Krzysztof J. z Nakła nad Notecią okazali się osobnikami znanymi wymiarowi sprawiedliwości. Tak jak ich zagraniczni koledzy po fachu, przyznali się do oszustwa. - Artykuł 286 kodeksu karnego mówi, że za popełnienie takiego oszustwa grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności - zapewnił Andrzej Dolata, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Wągrowcu. Autor: Cezary Kucharski