Już 10 podopiecznych zaborcza prezes skreśliła z listy uprawnionych do korzystania ze wsparcia. Zdesperowani rodzice napisali skargę do burmistrza! Doszło do tego, że kierownik placówki Małgorzata Zabor skierowała sprawę przeciw niej do sądu pracy. Spór toczy się między prawnymi opiekunami podopiecznych placówki, a Ireną Wojewódzką - Kucz, prezesem Stowarzyszenia na Rzecz Chorych, Niepełnosprawnych i ich Rodzin "Rehabilitacja". Niedołężni pacjenci Środowiskowego Domu Samopomocy nie potrafią się poskarżyć. - Nie może być tak, że konflikt przenosi się na naszych podopiecznych - mówi wprost Danuta Paszkiewicz z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, sprawującego merytoryczną kontrolę nad ŚDS-em. Rodziny niepełnosprawnych apelują do burmistrza miasta, Stanisława Wilczyńskiego o zaprzestanie skreśleń z listy uczestników. - Działania i obecność pani Ireny Wojewódzkiej - Kucz w budynku ŚDS- u potęguje strach i niepewność przed jutrem - mówią wprost. Nagłe skreślenia Wszystko zaczęło się od pani prezes, która zażądała skreślenia z listy uczestników dziesięciu osób. - Dostaliśmy wniosek o usunięcie z placówki części uczestników. Powodem była ich nieobecność na zajęciach - wyjaśnia Irena Woźniak, kierownik MOPS-u. O wszystkim powiadomiła burmistrza i zarządziła kontrolę w ŚDS-ie. Takiej decyzji pani prezes nie rozumie nikt: ani MOPS, ani sami pracownicy placówki. Tłumaczy ją sama inicjatorka. - To jest dom opieki dziennej, uczestnicy muszą regularnie uczęszczać. Miałam wątpliwości, czy niektórzy z nich nie są osobami fikcyjnymi - mówi I. Wojewódzka - Kucz. Pani prezes bała się, że w razie kontroli z Urzędu Wojewódzkiego, finansującego placówkę, może zostać nałożona kara. - Ewentualną karę musiałby pokryć ośrodek - mówi Grażyna Kwilicka, księgowa placówki. Jednak I. Wojewódzka - Kucz obawiała się, że musiałby zapłacić z własnej kieszeni. Tej sytuacji ciągle nie mogą zapomnieć rodzice i opiekunowie podopiecznych ŚDS-u. - My jesteśmy kłębkami nerwów, bo kto wie, kiedy znów niektórzy z nas dostaną listy, że od następnego miesiąca ich dzieci nie mają się gdzie podziać - skarży się jedna z matek. Lista skazanych? Pokontrolne stwierdzenie było jednoznaczne: nikt z uczestników zajęć nie zostanie usunięty z domu! MOPS przejrzał listę obecności wytypowanych uczestników i oddalił prośbę kierownika ŚDS- u. Zalecenia kontroli mówiły, by z rodzicami porozmawiać i zadbać o regularną terapię. Wiadomo, że nie ma żadnych przepisów mówiących o minimum obecności. Po nowym roku pracownicy placówki mają je ustalić dopiero w wewnętrznym regulaminie. - Przecież to chorzy na autyzm, czy schizofrenię. Oni mają takie dni, że nie da się ich zmusić aby poszli na terapię - złości się opiekunka jednej z uczestniczek. Rodzice nie chcąc przysparzać problemów pracownikom, czasem pozwalali zostać swoim dzieciom w domu. Prezes stowarzyszenia na rzecz niepełnosprawnych i ich rodzin (!) ograniczyła, lub jak mówią sami rodzice, zakazała im przebywania na terenie ośrodka. - A nam też jest ciężko. Chcielibyśmy spotkać się z psychologiem, ale jak się słyszy za drzwiami krzyki pani Kucz, to jak możemy spokojnie porozmawiać - denerwuje się jedna z matek.