Szczegóły piątkowych wydarzeń w sali Toscania we Włoszczakowicach przytacza lokalne Radio Elka. Choć studniówka rozpoczęła się w sposób uroczysty i spokojny, to od początku zastrzeżenia budziła praca ochrony. Została ona wynajęta przez komitet uczniowsko-rodzicielski. Ochroniarze są współpracownikami jednego z uczniów-organizatorów. "Ochroniarze od samego początku zachowywali się tak, jakby to oni byli organizatorami swojej prywatnej imprezy. Widziałam, jak jeden z nich poprosił koleżankę o dowód i zrobił jego zdjęcie, żeby sprawdzić czy jest na liście gości. Inny dokładnie przeszukał wszystkie kieszenie plecaka mojego kolegi, osobiście przeglądając jego zawartość. Byli niekulturalni, wulgarni, niemili. Przyjechałam się jednak bawić, więc szybko o tym zapomniałam" - powiedziała jedna z uczestniczek zabawy, cytowana przez Radio Elka. Kajdanki, pobicie, rozpylenie gazu W trakcie trwania imprezy ochroniarze mieli nadużywać swoich uprawnień. Nie pozwalali maturzystom wychodzić z sali, wulgarnie odnosili się do uczniów i nauczycieli, miały pojawić się też groźby wobec pojedynczych osób. Ochrona powoływała się na "ustalenia z organizatorem". Jeden z maturzystów twierdzi, że pewnym momencie został "zakuty w kajdanki" i pobity pałką teleskopową. Inna "poszkodowana" dodaje z kolei, że gdy próbowano rozładować sytuację, ochroniarze użyli gazu pieprzowego. Nauczyciele: Pomylono ochronę z prowokowaniem Radio Elka dodaje, że ochroniarze mieli dopuszczać się gróźb karalnych. "Z relacji uczniów, rodziców, wychowawców, a także nagrań do jakich dotarliśmy, wynika, że ochroniarze znacząco przekroczyli etykę swojego zawodu" - dodają dziennikarze. O przekroczeniu kompetencji przez ochronę mówią też nauczyciele i dyrekcja. "Mam wrażenie, że zostało przez nich pomylone czym jest ochranianie, a czym jest prowokowanie. Nasi uczniowie prosili nas o interwencję, jednak gdy ją podejmowaliśmy, ochroniarze wyjaśniali, że otrzymali wytyczne od organizatora i nimi się kierują" - zapewniła w imieniu szkoły Lilianna Zimniak, nauczycielka w ZSE. Placówka będzie chciał wyjaśnić sytuację z firmą ochroniarską, zapewni też pomoc psychologiczną poszkodowanym uczniom. Organizator odpiera zarzuty. "Profesjonalne zachowanie" Zarzuty dotyczące nagannego zachowania ochroniarzy odpiera organizator - uczeń, który wynajął firmę. Twierdzi, że zachowali się oni profesjonalnie, a interwencje były "prowokowane przez uczestników imprezy". Stwierdził, że uczeń skuty kajdankami był pijany. Potwierdził też użycie gazu "w stosunku do jednego chłopaka", który miał "ruszyć na ochroniarza". "Nie byłem świadkiem bicia pałką teleskopową, uważam, że to niedorzeczne, aby taka sytuacja miała miejsce. Nie słyszałem, aby ochroniarze stosowali również jakiekolwiek groźby" - zapewnił. Zapewnił, że choć jest mu "przykro, że coś takiego spotkało jego rówieśników", to ma wrażenie, że całą sytuację "nakręca grupa poszkodowanych osób, która przedstawia tylko jedną stronę tych wydarzeń". Policja przejrzy nagrania z monitoringu Policja z Leszna przekazała, że wezwanie na imprezę studniówkową wpłynęło w nocy z piątku na sobotę ok. godz. 2:00. Gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce impreza zdążyła się zakończyć, a uczestnicy rozchodzili się do domów. Wylegitymowano kilka osób. - Nikt nie dostarczył opinii lekarskiej związanej z ewentualnymi uszkodzeniami ciała, formalnie nie wpłynęło do nas żadne zawiadomienie. My jednak na podstawie medialnych doniesień zainteresowaliśmy się sprawą - poinformowała Monika Żymełka, oficer prasowa KMP w Lesznie. Policja wystąpiła do zarządcy lokalu o zabezpieczenie monitoringu.