Obecni parlamentarzyści, a byli radni, mieli zrównać homoseksualizm z pedofilią, zoofilią i nekrofilią. Na początku sprawy strony przyznały przed sędzią, że godzą się na treść wspólnego oświadczenia przygotowanego wcześniej. Problemem jednak okazuje się jego publikacja. Skarżące przedstawicielki środowisk homoseksualnych nie mają pieniędzy na sfinansowanie druku. Dlatego sąd musi proces przeprowadzić i ocenić, czy politykom chodziło o obrażenie i zniesławienie uczestników marszu, czy też uczestniczkom marszu - który się zresztą nie odbył - zależy tylko na rozgłosie. Spór na początku pozornie załagodzony teraz z każdym słowem zeznań znowu się zaognia. Skarżące chcą od polityków jedynie wyjaśnień w mediach.