Jego muzykę określa się różnie - od fusion po jazz, rocka i fascynację ethno. Wiadomo też, że jest mistrzem skrzypiec w pełni zelektryzowanych, nie tylko elektronicznie wzmocnionych, co daje mu niezwykłe możliwości elektronicznej modulacji dźwięków. Ale ta cała wiedza nie jest w stanie przygotować na bezpośrednie, żywe spotkanie z jego muzyką. Jean Luc Ponty jest niezwykle sprawnym muzykiem, znającym swój instrument na wylot i w pełni korzystającym z jego możliwości. W pełni - to zresztą za mało powiedziane: nie bez powodu Jean Luc Pontry jest nazywany "muzycznym kameleonem". Skrzypce w jego rękach sprawiają wrażenie żywej istoty - i nie tyle chodzi o dźwięki, jakie muzyk potrafi z nich wydobyć, co niezwykłe przejścia od jednego stylu muzycznego do drugiego, zaskakujące połączenia dźwięków i oryginalna interpretacja wszystkich tradycyjnych części utworu muzycznego - zwłaszcza tych, w których podobno już nie da się odkryć nic nowego. Jednak to, co powaliło publiczność na kolana, była jego wręcz nadnaturalna współpraca z pozostałymi muzyka zespołu. Podczas tego koncertu wspomagali go Guy Nsangue (bas), Damien Schmitt (perkusja) i William Lecomte (klawisze) - doskonali muzycy, jakich nawet w Poznaniu, doceniającym dobrych muzyków i chętnie ich goszczących, bardzo rzadko się słyszy. To, jak udało im się zagrać podczas tego koncertu, było wręcz niewiarygodne. Takie rzeczy zazwyczaj słyszy się tylko na płytach nagranych w najlepszych studiach, gdzie partie poszczególnych muzyków zgrywa się razem aż do uzyskania perfekcyjnej zgodności - a oni pokazali to na żywo, i w dodatku w takim tempie, że smyczek Ponty'ego i ręka Guya Nsangue tworzyły rozmazane plamy... Ale już po chwili Ponty wraz z Wiliamem Lecomte wykazali się perfekcyjną znajomością stylu "tradycyjnego dobrego jazzu" grając w duecie nieco swingujący "Monk's Mood". A jeszcze później skrzypek dał taki solowy popis z tak niezrównaną, niewiarygodną wręcz maestrią, że publiczności zaparło dech w piersiach i nawet zapomniała klaskać... To było nie tylko niezwykłe wydarzenie muzyczne. To było oszałamiające wydarzenie. Mistrzostwo Ponty'ego, niewiarygodna sprawność jego zespołu, zaskakująca interpretacja i ten jego z niczym nieporównywalny styl - to naprawdę trzeba było zobaczyć. No i usłyszeć. el Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl