Trudno doszukać się początków tradycji duszpasterskich odwiedzin. O księżach odwiedzających domy wiernych pisał m. in. - choć nieco uszczypliwie - renesansowy literat Mikołaj Rej: "... potym bieży po kolędzie / w każdym kącie dzwonić będzie / Więc woła Illuminare / a ty chłopku musisz dare...". W innych źródłach czytamy natomiast: "Proboszcz lub wikary nawiedza po kolędzie domy wszystkich parafian. Towarzyszy mu organista z dzwonkiem i chłopiec z kobiałką. Ksiądz winszuje w każdej chacie Nowego Roku, wgląda w pożycie rodziny, wyłuchyje dzieci pacierza i katechizmu". Wiadomo, że synody piotrkowski w 1607 r. i gnieźnieński w 1628 r. nakazywał księżom, by "na kolędzie grzeszników napominali, każdego do pełnienia obowiązków i przyzwoitości nakłaniali, nieszczęśliwych pocieszali". Tyle historia i tradycja. Jak kolęda wygląda obecnie? Żeby księdzu nie było przykro... - Frekwencja jest duża. Więcej ludzi przyjmuje księdza po kolędzie niż bierze udział w niedzielnej mszy świętej - przyznaje ks. Krzysztof Gogół, wikariusz z parafii pw. św. Kazimierza w Lesznie. - Trudno powiedzieć, z czego to wynika: kto otwiera drzwi z pobudek religijnych, a kto dlatego, żeby sąsiedzi nie "gadali" albo żeby księdzu nie było przykro. Nie wypytujemy ludzi o takie sprawy, bowiem nie na tym polegają odwiedziny duszpasterskie. W Kościele katolickim wizyta duszpasterska wynika z prawa kanonicznego, w którym czytamy: "Pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza, proboszcz powinien starać się poznawać wiernych powierzonych jego pieczy. Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza w niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również - jeśli w czymś nie domagają - roztropnie ich korygując". Nie tylko proboszcz kolęduje W praktyce kolędują nie tylko proboszczowie, lecz także pracujący w danej parafii wikariusze. Trudno, żeby było inaczej, skoro czasem parafie liczą kilka czy kilkanaście tysięcy wiernych. Zdarza się, jak np. w parafii pw. św. Antoniego w Lesznie, iż do kolędowania zapraszani są dodatkowi duchowni. - Tradycją naszej parafii jest, że wspólnie z nami kolędują ojcowie franciszkanie z Osiecznej. Dzięki temu udaje się nam dotrzeć do wszystkich, którzy zechcą przyjąć księdza. Odwiedziny duszpasterskie kończymy zazwyczaj w pierwszych dniach lutego - mówi ks. Maciej Grześ, proboszcz parafii pw. św. Antoniego w Lesznie. - Jeśli chodzi o kolędową "trasę", w tym roku odwróciliśmy kolejność. U rodzin, które ostatnio odwiedziliśmy na końcu, tym razem gościliśmy krótko po świętach Bożego Narodzenia. Odwiedzają co dwa lata Nie u wszystkich ksiądz gości co roku. W parafii św. Jana Chrzciciela w Lesznie odwiedziny odbywają się średnio co dwa lata. - Nie bylibyśmy w stanie w jednym roku pójść do wszystkich parafian, tym bardziej że odwiedziny kolędowe staramy się zawsze kończyć na początku lutego - tłumaczy ks. Władysław Marzęcki, proboszcz parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Lesznie. Kościół nie stawia wytycznych, do kiedy trzeba zakończyć odwiedziny kolędowe. Wielu duchownych stara się jednak, by nie trwały one dłużej niż do 2 lutego. Tego dnia przypada bowiem święto Ofiarowania Pańskiego (zwane również świętem Matki Boskiej Gromnicznej). Wprawdzie liturgiczny okres Bożego Narodzenia trwa tylko do niedzieli Chrztu Pańskiego (pierwszej niedzieli po święcie Trzech Króli), jednak w kościołach eksponuje się świąteczne dekoracje i śpiewa kolędy właśnie do 2 lutego. Stąd też tę datę uważa się również za symboliczny koniec kolędy. Modlitwa, błogosławieństwo i rozmowa Zapytany o cel duszpasterskich odwiedzin, ks. Maciej Grześ podkreśla, iż jest nim przede wszystkim wspólna modlitwa o błogosławieństwo Boże dla mieszkańców. Symbolami towarzyszącymi odwiedzinom są biały obrus, krzyż oraz kropidło i święcona woda. Jeśli w tę ostatnią nie zdążyliśmy się zaopatrzyć, zawsze możemy poprosić księdza, by poświecił zwykłą wodę. Ważne są również rozmowy. Mają one różny przebieg, wszystko zależy od ludzi. Czy mają potrzebę mówienia o swoich problemach czy też wolą dyskusję na bardziej neutralne tematy. - Ideą kolędy jest przede wszystkim poznanie parafian, ich życia codziennego, choć nieraz w ograniczonym zakresie, zwłaszcza gdy w jednym dniu ksiądz odwiedza kilkadziesiąt rodzin. Zazwyczaj rozmowa dotyczy tego, czym ludzie się zajmują, gdzie pracują, jak im się żyje. Oczywiście, jeśli jest taka potrzeba, zostajemy w domu dłużej niż standardowy kwadrans - zaznacza ks. Krzysztof Gogół. W mieście i na wsi Ks. Gogół na kolędzie spędza zazwyczaj całe popołudnie, zwykle pięć godzin, a bywa, że dłużej.- Po zakończeniu wszystkich odwiedzin duszpasterskich ksiądz ma zazwyczaj trochę oddechu - dodaje wikariusz leszczyńskiej parafii. Kolęda nieco inaczej wygląda w miastach, a inaczej na wsi. W mieście zazwyczaj odwiedziny duszpasterskie zaczynają się po południu. Wcześniej nie miałoby to sensu, gdyż przedpołudniowe godziny większość ludzi spędza w pracy. Na wsiach, gdzie przeważają rolnicy, księża mogą pozwolić sobie na kolędowanie od rana. Bywa, że ludzie umawiają się nawet, kto poczęstuje duchownego kawą, obiadem, a kto kolacją. ANNA MAĆKOWIAK