"Orzech" jest prawomocnie skazany na 7 i pół roku za kierowanie działającym w latach 1996-98 ponad dwudziestoosobowym zbrojnym gangiem dokonującym rozbojów i handlującym narkotykami. Odsiedział już ten wyrok. Przed aresztowaniem w 2001 r. oficjalnie B. zajmował się hodowlą egzotycznych ras gołębi oraz organizowaniem zawodowych walk bokserskich - m.in. walki Andrzeja Gołoty. Od kilkunastu lat trwa natomiast proces ws. zastrzelenia na posesji "Orzecha" 21 lipca 1997 r. rezydenta rosyjskiej mafii w Polsce Andrieja Issajewa, ps. Malowanyj, i jeszcze jednego innego gangstera. Obaj prowadzili rozliczne interesy z grupami przestępczymi z Wielkopolski i Warszawy, w sprawie przewijają się też wątki mafii czeczeńskiej i rosyjskiej. "Malowanyj" miał 22 lipca wracać do Rosji. W sądach w Poznaniu zapadały już w tej sprawie wyroki skazujące Zbigniewa B. oraz dwóch członków jego grupy. "Orzech" był początkowo oskarżony o podżeganie i udzielenie pomocy w tym zabójstwie, ale wydany po poszlakowym procesie wyrok I instancji skazujący go za to na 10 lat więzienia został uchylony przez sąd apelacyjny. Proces trzy razy trafiał już na wokandę Sądu Najwyższego, który uchylał zapadające kolejno trzy wyroki uniewinniające. W marcu zeszłego roku Sąd Apelacyjny w Poznaniu kolejny raz uniewinnił "Orzecha", który stał pod zarzutem udzielenia nieustalonym sprawcom pomocy w zastrzeleniu "Malowanego" i jego polskiego kompana. Pomoc miała polegać na wpuszczeniu na swą posesję grupy ludzi, którzy dokonali zbrodni. Sąd uznał, ze brak wystarczających dowodów na to, by "Orzech" wiedział, że właśnie wtedy ma zginąć "Malowanyj" i że ludzie, którzy do niego przyszli, mają zamiar pozbawić go życia. Kasację od tego wyroku złożyła prokuratura. W piątek rozpoznał ją Sąd Najwyższy. - W procesach o charakterze poszlakowym liczy się każdy, nawet najmniejszy dowód - przekonywał, popierając kasację prok. Jerzy Engelking. Według niego, zgromadzone w sprawie poszlaki, czyli tzw. dowody pośrednie, stanowią zamknięty łańcuch i jedyną możliwą wersję zdarzeń - że "Orzech" pomógł sprawcom zabójstwa. Nie zgodził się z tym mec. Jarosław Sierakowski, obrońca "Orzecha". "Isajew miał nazajutrz po dniu, w którym - jak się okazało - zginął - wyjechać do Moskwy. Przecież w sprawie mówiło się, że miał +nie po drodze+ z mafią rosyjską i czeczeńską, jest wiele różnych wersji. Nie ma jednej wiarygodnej" - mówił, wnosząc o oddalenie kasacji prokuratury. Sąd Najwyższy uznał tę kasację za "oczywiście bezzasadną", czego efektem jest, że wszystkie osoby, które kiedykolwiek były oskarżone o zabójstwo Rosjanina, są ostatecznie uniewinnione. - Wersja prokuratury jest prawdopodobna. Nawet wysoce prawdopodobna - ale nie jedyna. Istnieje jedna, a nawet dwie wersje równie prawdopodobne. Skoro tak - obowiązkiem sądu było uniewinnić oskarżonego - mówiła sędzia Dorota Rysińska w ustnym uzasadnieniu orzeczenia SN. Sąd szczegółowo analizował, jak przedstawiciele "grupy warszawskiej" przyjechali 21 lipca 1997 r. na podpoznańską posesję Zbigniewa B. i - co wynika z zeznań świadka incognito - rozmawiali o tym, że trzeba pozbyć się "dwóch ruskich". "Ale tę rozmowę świadek słyszał wyrywkowo. Czy da się wykluczyć, że po frazie o dwóch Rosjanach pada zdanie Zbigniewa B., że on nie chce mieć z tym nic wspólnego? - pytała retorycznie sędzia Rysińska. Przypomniała ona, że w tle całej historii jest opiewający na ogromne sumy, a zatrzymany wówczas w Amsterdamie transport rosyjskich narkotyków, "na które zrzucało się pół Polski", a którego zatrzymanie spowodowało wielkie straty finansowe grup warszawskiej, wielkopolskiej, ale także rosyjskiej i czeczeńskiej. "Te wątpliwości pozostały" - podkreślił SN.