Kłamali od początku Sprawozdania z wykonania zadań zawsze były idealnie dopasowane do oferty, a dotacje rozliczone co do złotówki. To jednak tylko pozory. Szefostwo WOPR próbowało wmówić władzom powiatu i radnym, że utworzyło grupę mobilną strzegącą życia i zdrowia wągrowczan oraz że przeszkolono kilkunastu potencjalnych ratowników wodnych. Co gorsza, wszyscy im uwierzyli. Starosta Michał Piechocki długo utrzymywał, że wszystko jest w porządku. Ewidentnych nieprawidłowości nie dopatrzył się ani wydział organizacyjny, ani finansowy Starostwa Powiatowego. Na rozliczenie WOPR z otrzymanych dotacji uwagę zwróciła tylko komisja bezpieczeństwa i porządku publicznego Rady Powiatu, której przewodniczący Józef Sulikowski złożył w tej sprawie interpelację. Również Rada Powiatu w ciemno przyjęła informację o współdziałaniu z organizacjami pozarządowymi w 2007 r. Bezradnym radnym po czasie otworzyły się oczy? Dopiero nasza publikacja obnażyła grzechy WOPR-u, który sprzeniewierzył publiczne pieniądze. - Sprawozdania z wykonania dwóch zadań są błędne. Wpisane w nich dane różnią się od faktur i rachunków, które przedłożyła nam organizacja - tłumaczy Krzysztof Poszwa, sprawujący merytoryczny nadzór nad wykorzystaniem dotacji. Według biegłego rewidenta, sprawdzającego dokumenty wodniaków, WOPR źle wydał niemal połowę otrzymanej dotacji z kasy powiatu, która wynosiła 15 tys. zł. Nie uznano m.in. ubezpieczenia osób biorących udział w zadaniach, kontrola negatywnie oceniła dowody na zakup paliwa do motorówek, wodniacy nie wynajęli autokaru, a paliwo zużyli do prywatnych samochodów! - Najprawdopodobniej zażądamy zwrotu nieprawidłowo wydanych 6 tys. zł wraz z odsetkami - zapowiada K. Poszwa. Po naszym artykule WOPR-owi zaczęła przyglądać się policja i prokuratura. - Na wniosek prokuratora wągrowiecka policja przeprowadza czynności sprawdzające - przyznaje Tomasz Ziewiec, prokurator rejonowy. Libacje i strzelaniny Do redakcji zgłosili się członkowie WOPR-u, którzy mieli dość władzy zarządu i prezesa Andrzeja Więckowskiego. Według nich w siedzibie WOPR-u nad Jeziorem Kobyleckim urządzano libacje i wyłudzano pieniądze z wynajmu kajaków i domków kempingowych. Jeden z zamieszkujących woprówkę mężczyzn miał strzelać do ludzi ostrą amunicją! - Sylwester B. (członek sądu koleżeńskiego WOPR - przyp. red.) w szufladzie miał krótką broń, załadowaną ostrą amunicją. Gdy pił, lubił przechwalać się pistoletem. Raz nawet przystawił mi go do skroni, a do mojego kolegi strzelał myśląc, że jest włamywaczem - opowiada mrożące krew w żyłach historie Marcin Piergalski, były członek WOPR-u. Jego słowa potwierdza inny ratownik, Artur Tomaszewki, który pracując na plaży w Kobylcu próbował interweniować: - Na plaży miałem masę pijanych ludzi, którzy nielegalnie alkohol kupowali w woprówce. Nie raz byłem świadkiem jak podchmielony B. wypływał motorówką na jezioro, a potem wjeżdżał w basen pełen ludzi! Byłem u wójta, do którego należy plaża i usłyszałem, żeby dać mu spokój, bo to jest stary człowiek i nie będzie już długo w WOPR-ze - potwierdza ekswoprowiec. Rozmowę przypomina sobie wójt, który skargi ratowników przekazał jeszcze w 2006 r. prezesowi Andrzejowie Więckowskiemu. Mężczyźni skarżyli się na Sylwestra B., który miał ich nękać i wykorzystywać do ciężkich prac. Obaj ratownicy nie mogąc wytrzymać bezprawia panującego w WOPR-ze zrezygnowali ponad rok temu z współpracy z wągrowieckimi wodniakami. Są też przekonani, że większość dotacji trafiła do kieszeni organizatorów szkoleń i warsztatów pływackich dla młodzieży. Udało nam się dowiedzieć, że władze gminy Wągrowiec odbiorą stowarzyszeniu siedzibę, którą od lat im użyczają. - Zawiadomiliśmy WOPR, że do czwartku (26.06.) mają opróżnić pomieszczenia służące do zabezpieczenia ratowniczego kąpieliska - przyznaje P. Majchrzak. O zarzutach nie chciał słyszeć prezes WOPR-u A. Więckowski. - Nie będę na ten temat rozmawiać - uciął pytania o swoje stowarzyszenie.