Wokół twórczości Witolda Gombrowicza narosło ostatnio sporo kontrowersji politycznych i można by się było spodziewać, że to właśnie one były powodem tak gremialnego sięgnięcia po twórczość tego autora w polskich teatrach. I poniekąd taka właśnie była historia dzisiejszej premiery w Teatrze Polskim. Ale nie do końca. - Przecież jedną z linii repertuarowych teatru jest klasyka polska, a więc także i Gombrowicz, i Mrożek klasycy, którzy bardzo dużo mówią o naszej współczesności - wyjaśnia dyrektor teatru Paweł Szkotak. - No a poza tym diagnozy Gombrowicza okazują się ciągle niepokojąco aktualne... Reżyserem "niepokojąco aktualnego" spektaklu jest Artur Tyszkiewicz, jedne z najciekawszych - zdaniem dyrektora Szkotaka - twórców młodego pokolenia dlatego, że specjalizuje się w Gombrowiczu i dlatego, że jego sposób myślenia o teatrze jest niestandardowy, nieoczekiwany i zaskakujący, ale zawsze niezwykle wnikliwy i ważki. I to właśnie dla reżysera impulsem do zrobienia spektaklu okazała się postać Romana Giertycha. - Przeczytałem w gazecie wywiad z Romanem Giertychem i doszedłem do wniosku, że nadszedł czas na "Ferdydurke" - wyjaśnił Artur Tyszkiewicz. - Tekst był o tym, że "Transatlantyk": jest opowieścią o dezerterze, który popłynął do Argentyny w poszukiwaniu przygód homoseksualnych - no tego by nawet Gombrowicz nie wymyślił? Jednak mimo związków z Romanem Giertychem nie ma to być spektakl polityczny, a głęboko egzystencjalny, gdzie najważniejszy jest drugi człowiek. - Patrzenie na "Ferdydurke" tylko przez pryzmat polityki to uproszczenie i my na to nie poszliśmy - opowiada Tyszkiewicz. - Gombrowicz jest wyjątkowy, bo potrafi o rzeczach bardzo poważnych mówić śmiesznie, skłaniając tym do refleksji. I to jest zabawne - ale to nie jest pusty śmiech? Premierę "Ferdydurke" w reżyserii Artura Tyszkiewicza poznaniacy będą mogli zobaczyć już dziś. el Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl