A wszystko to z powodu festiwalu BERLINADA. Rozpoczął się on jeszcze w kwietniu, a jego naczelną ideą było pokazanie umiejętności młodych absolwentów szkół artystycznych - jak to wyjaśniała "Pod Pretekstem" pomysłodawczyni Berlinady Kama Kuik. Ona też była autorką wystawy portretów, której wernisaż rozpoczął ten niezwykły wieczór - "Kobiety z tamtych lat". - Portrety, które wykonuję, są pewnymi wersjami tego, co jest w głębi portretowanych - opowiadała autorka. - Staram się w nich powiedzieć to, co widzę, co jest dla mnie ważne i co staram się wyrazić malarstwem. Mój portret jest często bardzo kolorowy, niewiele ma wspólnego z realizmem, ale on nie ma pokazywać rysów twarzy jak fotografia, tylko mówić coś o tym człowieku, o jego emocjach... Stylizowane, czarno - białe prace ukazywały jednak nie tylko twarze kobiet z początku ubiegłego wieku - były także widomym dowodem fascynacji autorki międzywojennym kinem i kabaretem. No, a skoro kino i kabaret, to oczywiście także Berlin, niekwestionowana europejska stolica obu tych sztuk. Nigdzie nie było tylu kabaretów co tam, nigdzie nie występowało tyle gwiazd jednego wieczora, co właśnie w Berlinie. Ludzie przyjeżdżali z całego świata, by chłonąć tę niepowtarzalną atmosferę, a kto wie, może i przy odrobinie szczęścia usłyszeć Marlenę Dietrich śpiewającą o Błękitnym Ekspressie...? Tego wieczoru "Pod Pretekstem" także nie mogło zabraknąć śpiewających gwiazd. Julia Mikołajczak (śpiew), Anna Nova (śpiew), Joanna Waluszko (śpiew) niezwykle sugestywnie oddały podczas koncertu "Pod Pretekstem" klimat tamtego Berlina, śpiewając o miłości, mężczyznach, którzy oczywiście kłamią i zdradzają, łamiąc kobiece serca na prawo i lewo, i od których ucieka się ku wolności Błękitnym Ekspressem... Doskonałe głosy, fantastyczny akompaniament nie tylko doskonały muzycznie, ale i perfekcyjnie oddający ducha epoki (Jarek Buczkowski (akordeon), Marcin Chenczke (kontrabas), Darek Tarczewski (fortepian), Mariusz Kaszel (perkusja) - wszystko to do złudzenia przypominało atmosferę sprzed stu lat... A ponieważ nieodłącznym dodatkiem do każdego szanującego się kabaretowego spektaklu jest czerwone wino - to w którymś momencie naprawdę bez trudu można było uwierzyć w wędrówkę w czasie. Złudzenie było doskonałe, a samo wnętrze "pod Pretekstem" swoim klimatem dopełniało iluzji. I miało się ochotę tak siedzieć i słuchać, i popijać wino aż do zakończenia spektaklu - a później wstać, włożyć rękawiczki i kapelusz, wezwać fiakra i wrócić do jednego ze słynnych pałaców na Unter den Linden... el Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl