Trzy lata temu podobna kontrola wykazała, że instruktorzy jazdy też bywają piratami drogowymi. Wtedy okazało się, że jeżdżą z odpiętymi pasami bezpieczeństwa i za nic mają zielone strzałki warunkowego skrętu w prawo. Po zakończeniu lekcji z samochodów wykorzystywanych przez kursantów nie ściągano tablic z literą "L". Karty przeprowadzenia zajęć? A co to jest? Łyse opony? Przecież kursant jedzie wolno! Zakończona właśnie kontrola wykazała, że na 70 sprawdzonych samochodów trzeba było zabezpieczyć 16 dowodów rejestracyjnych. W jednym przypadku niesprawna była kierownica! To jednak nie koniec afer związanych z nauką jazdy. Przynajmniej 15 osób oszukał nieuczciwy właściciel szkoły jazdy z Nowego Tomyśla w Wielkopolsce. Instruktor zniknął z pieniędzmi kursantów. Szuka go Starostwo Powiatowe, ale nawet jeśli znajdzie - nie może zakazać prowadzenia działalności gospodarczej. Prawo nie przewidziało możliwości zamknięcia szkoły jazdy w przypadku malwersacji pieniędzy przez instruktora. Wydział komunikacji może jedynie kontrolować szkołę jazdy. Problem w tym, że nie ma uprawnień, jeśli chodzi o kontrolowanie finansów. Istnieje więc możliwość, że do czasu zakończenia postępowania i procesu nieuczciwy właściciel szkoły jazdy będzie nadal uczył kursantów. - Prawo niestety nie jest precyzyjne - mówi naczelnik Wydziału Komunikacji w Nowym Tomyślu w rozmowie z reporterem radia RMF FM Piotrem Świątkowskim. Posłuchaj relacji: Zamknięcie szkoły uderzy w kursantów, którzy czekają na egzamin. A zrealizowane lekcje przepadają.