Z relacji mężczyzny wynikało, że na obrzeżach miejscowości widział zwierzę o wyglądzie pumy. Znalazł też ślad dużej łapy i szczątki zagryzionego ptaka. - Mężczyzna spacerował ze swoim psami i od kilku dni obserwował rozszarpane ptaki. Dziś zgłosił, że widział duże czarne zwierze z grubym ogonem i z pyskiem kota. Burmistrz gminy Stęszew powołał sztab kryzysowy, który próbuje zebrać informacje, czy widziane zwierze może być niebezpieczne - powiedział w czwartek rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak. Zdaniem powiatowego lekarza weterynarii w Poznaniu Ireneusza Sobiaka, zwierzę, które widziano w Stęszewie wcale nie musi być pumą i wcale nie musi być drapieżnikiem. - Tę niby pumę widziała tylko jedna osoba. Dziś byłem w tym miejscu wraz z policją i strażakami - nikt nic nie zauważył, nie znaleziono żadnych śladów. Ten pan twierdzi, że widział zwierzę z odległości ok. 100 metrów. Z takiej odległości można to pomylić, np. ze zdziczałym psem czy innym zwierzęciem. Potem myśliwi przeszukując okolicę natknęli się na wypoczywającego jelonka. Gdyby tam była puma, to nie byłoby jelonka - powiedział Sobiak. - Wieczorem na miejscu znów mają pojawić się myśliwi i monitorować teren. Ale gdyby to była puma, to poszłaby już dalej w poszukiwaniu żywności i odpoczynku. Nie zostałaby raczej w okolicy - dodał. Na terenie miejscowości rozwieszono plakaty z komunikatem, że w okolicy jeziora Lipno widziany był duży czarny kot. W związku z ryzykiem, że może to być drapieżnik burmistrz zaapelował w komunikacie do mieszkańców o ostrożność zwłaszcza w czasie przebywania na terenach leśnych. Ostatnie doniesienia o dużym kocie pochodziły z początków maja ze Świętokrzyskiego, ale nie udało się tam znaleźć jednoznacznych śladów jego bytności. Pod koniec kwietnia dużego drapieżnika widziano w pobliżu Opoczna (woj. łódzkie), a w pierwszej połowie kwietnia - w województwie śląskim. Na początku marca zwierzę zauważono na południu Opolszczyzny.