Od 30 października tego roku rogal świętomarciński może się poszczycić unijnym certyfikatem "regionalności" i jest traktowany jako produkt regionalny, co oznacza, że wypiekać go można tylko w Wielkopolsce. Jednak nie każda firma cukiernicza z naszego województwa może 11 listopada zaserwować poznaniakom ten tradycyjny przysmak. Potrzebny jest jeszcze certyfikat poznańskiego Cechu Piekarzy i Cukierników. Aby go otrzymać, rogale muszą pozytywnie przejść ocenę komisji, w skład której wchodzą mistrzowie cukiernictwa. W tym roku o certyfikat ubiegało się 107 firm z całej Wielkopolski. Tylko sześć z nich nie otrzymało prawa do wypieku rogali. Dlaczego? - Obrady były dosyć burzliwe - mówi Marian Weber, jeden z członków komisji. - O nieprzyznaniu certyfikatu zadecydowały niuanse smakowe. Jaki więc nie powinien być rogal świętomarciński? - Na pewno nie może ważyć mniej niż 250 g - opowiada Anna Butko, jedna z oceniających. - Poza tym musi odpowiednio wyglądać - powinien kształtem przypominać uśmiech. Po ocenie kształtu komisja przekrawała rogala, żeby ocenić stosunek ciasta do nadzienia. - Nie może być przecież tak, że płacimy tylko za ciasto albo tylko za nadzienie - śmieje się pani Anna. - Poza tym nadzienie musi odpowiednio układać się w cieście, tak żeby rogal był nim napełniony od koniuszka do koniuszka, a nie tylko w środku. Ocenie podlegał tez zapach rogala i sposób przygotowania ciasta. - Ciasto w żadnym wypadku nie może być drożdżowe, tylko - zgodnie z tradycją - półfrancuskie - kontynuuje Anna Butko. - Nadzienie powinno być zrobione z białego maku według ściśle określonej receptury. Masa musi być jednolita, rodzynki ani skórka pomarańczowa absolutnie nie powinny dominować w smaku. Nie wolno tez dodawać wiórków kokosowych, co niestety się zdarzało. Rogal nie może też być posypany skórką pomarańczową. - Przyjęliśmy, że po polukrowaniu ciasto powinno zostać posypane drobno zmielonymi orzechami - mówi Marian Weber. - Jeśli rogal był posypany skórką pomarańczową, z miejsca go dyskwalifikowaliśmy. Podczas obrad komisji usłyszeć można było bardzo interesujące komentarze degustujących cukierników. - Ale mi mokro w ustach - śmiała się jedna z członkiń komisji. - No, zazwyczaj apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale widzę, że u ciebie jest odwrotnie - dogadywał degustującemu koledze jeden z cukierników. Cukiernicy zrzeszeni w cechu skosztowali dziś wyrobów 107 firm. Czy po takiej dawce słodkości będą jeszcze w stanie skusić się na rogala 11 listopada? - Oczywiście! Proszę się nie obawiać: do wtorku na pewno znów nabierzemy apetytu na rogale -śmieje się Marian Weber. Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl