Kazimierz Nowak z Poznania w latach 1931-1936 przebył samotnie całą Afrykę. Podróżował głównie rowerem, ale część trasy pokonał pieszo, czółnem i na wielbłądzie. W sumie przemierzył prawie 40 tysięcy kilometrów Czarnego Lądu. Swoje niesamowite przygody udokumentował na tysiącach zdjęć, pisał też relacje, które publikowane były w polskiej i zagranicznej prasie. Niestety, na wiele lat słuch o nim zaginął. Dzięki młodym podróżnikom dziś na nowo odkrywamy jego historię. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie rodzina Kazimierza Nowaka, która udostępniła swoje prywatne archiwum. Wiele z nieznanych do tej pory zdjęć pochodzi od Ireny Gołębiowskiej z Sułowa Wielkiego w województwie wielkopolskim. Za jajka, mleko i sery W małym, skromnym domu, na samym końcu malowniczo położonej wsi, od kilkudziesięciu lat przechowywane są fotografie dokumentujące wyprawę człowieka, który jako pierwszy na świecie samotnie objechał Afrykę z północy na południe i z powrotem. Przedstawiają podróżnika wśród Pigmejów, w towarzystwie stuletniej murzynki, wodza pewnego plemienia, czy z zastrzelonym jadowitym wężem... Większość zdjęć opatrzona jest krótkim komentarzem autora. Ich właścicielka, 80-letnia obecnie Irena Gołębiowska, bratanica żony Kazimierza Nowaka, zawsze traktowała je z pietyzmem. - Niestety, nie miałam okazji poznać go osobiście - wyznaje z nieskrywanym żalem pani Irena. - Większość zdjęć dostałam od cioci Marii, gdy wujek już nie żył. W czasie wojny woziłam cioci od nas ze wsi do Poznania jajka, mleko i sery i co tam jeszcze mi mama spakowała. Czasy były ciężkie, nasze dostawy bardzo ich ratowały. Ciocia z wdzięczności dawała mi zdjęcia z afrykańskiej podróży wuja Kazika. Było ich mnóstwo, ale pozwalała zabrać tylko te, które miała podwójne - wspomina pani Gołębiowska. W swoim archiwum ma również egzemplarze "Przewodnika Katolickiego" z lat trzydziestych, w których znajdują się artykuły jej wuja. Są też zdjęcia z pozdrowieniami i życzeniami świątecznymi, jakie jej ojciec, Stefan Gorcik, otrzymał od Kazimierz Nowaka z Czarnego Lądu.- Bardzo się z ojcem lubili - zaznacza pani Irena. Lew i ludożercy - Trzeba przyznać, że wuj był odważny. Kilka razy śmierć zajrzała mu w oczy. Spotkał na swojej drodze i lwa, i ludożerców - podkreśla Jerzy Gołębiewski, syn pani Ireny. Kazimierz Nowak był urzędnikiem w towarzystwie ubezpieczeniowym, ale dusza podróżnika i fotografa drzemała w nim od dawna. W okresie wielkiego kryzysu postanowił wyjechać z kraju, aby jako korespondent utrzymywać rodzinę: żonę i dwójkę dzieci. Na Czarnym Lądzie spędził pięć długich lat. Przeżył mrożące krew w żyłach przygody z udziałem dzikich zwierząt, egzotycznych ludów i białych kolonialistów, których darzył najmniejszą sympatią. Przemierzył trzy strefy klimatyczne, zabił oszczepem lwa i polował na słonie razem z Pigmejami. Znał kilka języków obcych, co pozwoliło mu wyjść cało z różnych opresji. W 1936 roku wycieńczony malarią powrócił do Poznania. W kinie Apollo wygłaszał odczyty poświęcone Afryce, które wzbogacał wykonanymi przez siebie przeźroczami. Planował wydanie książki i wyprawę do Azji. Nie zdążył. Rok po powrocie zmarł na zapalenie płuc. Worki pełne pamiątek W listopadzie 2006 roku Beata Biernacka z Leszna, córka Ireny Gołębiowskiej, oglądała telewizję. Zobaczyła relację z odsłonięcia na dworcu PKP w Poznaniu tablicy poświęconej Kazimierzowi Nowakowi, którego doskonale znała z opowieści mamy. Szybko zawołała przed ekran męża. - Pomysłodawcy mówili, że bezskutecznie poszukują rodziny podróżnika i pamiątek po nim. Zadzwoniliśmy pod podany numer. Kilka dni później poznaliśmy dwójkę młodych, wspaniałych ludzi, dzięki którym cały kraj, a niebawem pewnie i zagranica, pozna historię naszego wuja. Spotkaliśmy się u mamy w Sułowie Wielkim - zaznacza pani Biernacka. Tych dwóch młodych, wspaniałych to Łukasz Wierzbicki i Maciej Pastwa. Pierwszy z nich zainspirowany opowieściami swojego dziadka odszukał i opracował przedwojenne reportaże Kazimierza Nowaka z wyprawy do Afryki. Zebrał je i opublikował w książce "Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd". Drugi - będąc po lekturze książki Wierzbickiego - postanowił uczcić pamięć odważnego cyklisty. Wpadł na pomysł tablicy na poznańskim dworcu, którą odsłonił inny wielki podróżnik i reportażysta Ryszard Kapuściński. - Byli zszokowani tym, co u mnie zobaczyli, a to był dopiero początek. Dałam im namiary do Mariana Gliszewskiego, zięcia Kazimierza Nowaka, który mieszka w Gdańsku. Dostali od niego trzy worki pełne nieznanych i niepublikowanych dotąd zdjęć i notatek - dodaje I. Gołębiowska. - Niestety, moja kuzynka Ela, która skrzętnie zbierała pamiątki po wuju, już wówczas nie żyła. Od tego czasu drzwi domu w Sułowie Wielkim nie zamykają się. Przyjeżdżają dziennikarze i cykliści zafascynowani niezwykłym podróżnikiem. Irena Gołębiowska została nawet honorowym członkiem Regionalnego Klubu Podróżników im. Kazimierza Nowaka z Wrocławia. Anna Machowska Dotychczas ukazały się trzy wydawnictwa poświęcone Kazimierzowi Nowakowi. W 1962 roku wydano przygotowany przez jego córkę Elżbietę Nowak-Gliszewską album "Przez Czarny Ląd". Córka podróżnika pracowała również nad wydaniem korespondencji Nowaka w publikacji "Na przełaj przez Afrykę", ale nie udało się jej wydać. W 2000 roku relacje prasowe Kazimierza Nowaka zebrane przez Łukasza Wierzbickiego ukazały się w książce "Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd", która w latach 2006 i 2007 doczekała się kolejnych, rozszerzonych wydań. Z kolei w 2008 ukazała się pozycja "Afryka Kazika" autorstwa Łukasza Wierzbickiego, w której znajdują się opowiadania dla dzieci napisane na podstawie reportaży Kazimierza Nowaka.