Według uczestników spotkania, oba kraje - mimo różnic w przebiegu transformacji - mają podobne problemy. Dwudniowa konferencja z udziałem naukowców z Polski i Niemiec odbywa się w Poznaniu w Wyższej Szkole Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa. Współorganizator konferencji, prof. Andrzej Sakson, dyrektor Instytutu Zachodniego w Poznaniu, wśród podobieństw w procesie przemian w obu krajach wymienił m.in. migracje ludności. "W Polsce w ostatnich latach występuje masowa migracja zewnętrzna, u naszego sąsiada mamy natomiast do czynienia z masową migracją wewnątrzniemiecką. Młodzi, aktywni ludzie przenoszą się do landów zachodnich szukając tam nowych szans życiowych" - powiedział. Doc. Jochen Franzke z Uniwersytetu w Poczdamie zwrócił uwagę na fakt, że w obu krajach jest spora grupa ludzi, którzy "nie skorzystali na przemianach, nie weszli w ramy nowego społeczeństwa i wciąż znajdują się w jego peryferiach". Zdaniem niemieckiego naukowca, jest to jeden z poważniejszych problemów, z którym oba kraje muszą się uporać. Według doc. Franzke, Niemcy i Polska, mimo wielu popełnionych błędów, są zaawansowane w procesie przemian. Stopień zaawansowania jest jednak różny w poszczególnych dziedzinach. - W obu krajach mamy tak samo dobry i tak samo zły system demokratyczny jak w innych krajach europejskich. W tym zakresie osiągnięto stan normalności. Transformacja nie została natomiast zakończona tam, gdzie nie przeprowadzono lub nie zakończono dużych reform: w służbie zdrowia, systemie emerytalnym czy prywatyzacji dużych przedsiębiorstw - powiedział Franzke. Jak stwierdził, najwolniej proces transformacji przebiega w świadomości obywateli. "To jest kwestia nawet pokolenia" - ocenił. Jego zdaniem, największą zaletą polskiego modelu przemian było to, że transformacja była określona przez samych Polaków. "Polacy wybierali swoich transformatorów, parlament i rząd samodzielnie. W przypadku Niemiec wschodnich - to był import systemu, pieniędzy i ludzi z zachodu. To poczucie sterowania z zewnątrz, wiedza, że o "naszych" sprawach decyduje "ktoś z zachodu" na długo wbiło się w świadomość Niemiec wschodnich - podkreślił Franzke.