Dwaj skazani byli członkami grupy przestępczej działającej na terenie wojskowego Rejonowego Zarządu Infrastruktury (RZI) w Zielonej Górze. Zajmowała się "ustawianiem" postępowań przetargowych, wyłudzaniem pieniędzy z budżetu MON, fałszowaniem dokumentacji na wielką skalę oraz czerpała korzyści majątkowe, pobierając od wykonawców prac od 7 do 10 proc. wartości przetargu jako łapówki. Skazani: mjr Przemysław B. - były Szef Wojskowej Administracji Koszar w Żarach (Lubuskie) oraz inspektor nadzoru budowlanego Grzegorz P., zatrudniony w RZI Zielona Góra, przyznali się do popełnienia przestępstw oszustwa, fałszowania dokumentów oraz przyjęcia korzyści majątkowej. - Z uwagi na przyznanie się do winy oskarżonych oraz złożenie szczerych wyjaśnień zostały uwzględnione przez Wojskowy Sąd Okręgowy w Poznaniu wnioski oskarżonych o dobrowolne poddanie się karze pozbawienia wolności na jeden rok z zastosowaniem warunkowego zawieszenia jej wykonania na dwa lata i kary grzywny, które odpowiadają wartościom łapówek - poinformował w piątek płk Mikołaj Przybył z Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Poznaniu. W sprawie tej toczy się przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Poznaniu proces ppłk. Henryka W., oskarżonego o kierowanie całym procederem. Do tej pory skazano 11 osób. Prokuratura planuje zakończenie wątku głównego sprawy do 30 czerwca 2009 r. Nieprawidłowości w postępowaniach przetargowych polegały m.in. na podmienianiu dokumentów lub fałszowaniu ich. Były też sytuacje "ustawiania" przetargów na prace, które nigdy nie miały miejsca. Zdarzało się, że odbierano niewykonane zlecenia. Prace, na które ogłaszane były przetargi, dotyczyły m.in. budowy domów, koszar, wyburzania koszar proradzieckich i prac adaptacyjnych w budynkach. Przestępcza grupa działała od 1998 do 2005 roku. W lipcu 2007 r. do prokuratury wojskowej zgłosił się zielonogórski biznesmen Leszek S., który przyznał, że przez wiele lat dawał łapówki pracownikom RZI w Zielonej Górze w zamian za udział w "ustawianych" przetargach. Biznesmen zgłosił się do prokuratury dlatego, że - jak przyznał - został bez środków do życia. W trakcie zeznań powiedział, że od każdego wygranego przetargu musiał płacić 10-15 proc. jego wartości kierownictwu RZI. Podczas kontroli inspektorów nadzoru budowlanego musiał im płacić kolejne 2-5 proc. wartości przetargu. Leszek S. udał się do RZI i zagroził ujawnieniem procederu. Zignorowany, poszedł do prokuratury. Biznesmen był w gronie osób, które zgodziły się poddać dobrowolnej karze.