Wyszedł z domu i nie wrócił. Mijają dni i spanikowana rodzina angażuje w poszukiwania policję. Może nie żyje? Nie odbiera komórki. Obawy rosną z dnia na dzień, a służby pracują pełną parą. Policjanci w końcu namierzają mężczyznę w hotelowym pokoju nad morzem. Z dwiema kobietami. Mówi, że jest w podróży służbowej, o której zapomniał powiedzieć małżonce... Co pcha dorosłych do tak niefrasobliwych zachowań? Odchodzą nie tłumacząc się nikomu. Tymczasem wystarczyłaby lakoniczna informacja: "Żyję i nie chcę wracać". Zaoszczędzą bliskim zszarganych nerwów i pieniędzy podatników. Skok w bok Powody, dla których dorośli znikają z domu są bardzo różne, a korzystanie z uciech życia jest jednym z nich. Hotelowy przypadek z dwiema paniami w roli głównej jest prawdziwy i wcale nie odosobniony. - Mężczyzna powiedział funkcjonariuszom, że niebawem wróci do domu. Powiadomiliśmy żonę, że żyje i ma się świetnie, ale szczegółów jej zaoszczędziliśmy. Oczywiście nie chodziło o to, żeby go kryć, ale problemy rodzinne muszą sobie wyjaśnić sami - mówi Mateusz Marszewski, rzecznik prasowy komendanta powiatowego kościańskiej policji. Kilka lat temu zaginionego w powiecie wschowskim mężczyznę udało się namierzyć dzięki kochance. To właśnie z nią spędzał upojne wakacje. Niewierny mąż był zaskoczony widząc mundurowych. Wrócił jednak potulnie na łono rodziny. Oczywiście nie tylko panowie bywają tak nieodpowiedzialni. Mieszkanka powiatu gostyńskiego bez ogródek przyznała się poszukującym ją policjantom, że rzuciła męża dla cudzoziemca, bo ten był od niego "sprawniejszy seksualnie". Podpisała oświadczenie, że opuściła bliskich ze względów osobistych, nie zamierza wracać i nie życzy sobie poszukiwań. Sentymentalna podróż Kiedy młody człowiek zniknął z domu - po tym jak zostawiła go dziewczyna - nie było wątpliwości, że sytuacja jest bardzo poważna. Silnie przeżywał niepowodzenie miłosne i słał do domu SMS-y, że chce ze sobą skończyć. Policjanci odnaleźli go w ostatniej chwili. - Pojechał samochodem w góry, w miejsce które wcześniej odwiedzał ze swoją dziewczyną. Zaparkował na odludziu. W takim stanie, pogrążony w silnej depresji, spędził dłuższy czas. Nie jadł i nie pił, był odwodniony. Konieczna była pomoc medyczna - opowiada podinspektor Eugeniusz Fengler, naczelnik wydziału kryminalnego Komendy Powiatowej Policji we Wschowie. Sentymentalną podróż zafundował sobie także obcokrajowiec mieszkający w powiecie kościańskim. Afrykańczyk zniknął z domu podczas Świąt Bożego Narodzenia. Znaleziono go na warszawskim lotnisku, skąd próbował złapać samolot i dostać się na ojczysty kontynent. Przyznał się policjantom, że atmosfera świąteczna spowodowała, że zatęsknił za rodziną w Afryce i spontanicznie postanowił do nich polecieć. Czasem jest za późno Inną kategorią uciekinierów są osoby, które nadużywają alkoholu. Te na ogół, kiedy skończą się trunki, same wracają do domu. Są i tacy, którzy przeżywają poważny kryzys w rodzinie np. rozwodzą się lub popadli w tarapaty finansowe. Tacy ludzie, którym świat runął nagle niczym domek z kart, są w kiepskiej kondycji psychicznej. - Nie możemy zmusić ich do pójścia do lekarza, ale policjanci za każdym razem zachęcają do takiego kontaktu i podpowiadają, gdzie można się udać - tłumaczy Sebastian Myszkiewicz, rzecznik prasowy komendanta powiatowego gostyńskiej policji. Najtrudniejsze poszukiwania to te kończące się ludzkim dramatem. Czasem śmierć jest wypadkiem, tak jak ostatnie utonięcie w Kani, ale czasem dojrzali ludzie odbierają sobie życie tak, jak poszukiwana kilka lat temu lekarka z Leszna, której zwłoki znaleziono w samochodzie zaparkowanym w lesie. - Tak też było w przypadku poszukiwanego 40-latka który popełnił samobójstwo w hotelu znajdującym się poza granicami naszego powiatu - opowiada Mateusz Marszewski. To najgorsza informacja, jaką trzeba przekazać bliskim. Różne kategorie Chociaż policjanci od zawsze obalają nieprawdziwą informację o 48-godzinnej karencji, mit wciąż pokutuje w społeczeństwie. Tymczasem nie ma takiego ograniczenia. Aby zgłosić zaginięcie nie musi upłynąć określona liczba godzin. Kiedy czyjaś nieobecność nas niepokoi i nie można nawiązać z tą osobą kontaktu, mamy prawo pójść na komendę i zgłosić ten fakt. - Oczywiście kategoryzujemy zaginionych. Pierwsza kategoria, kiedy na nogi stawia się całą komendę, to dzieci do lat 15, chorzy psychicznie i ludzie starsi oraz wszelkie sytuacje, w których istnieje podejrzenie uprowadzenia - wyjaśnia Myszkiewicz. Natomiast osoba, która nie wróciła z imprezy, a zdarzało jej się to już w przeszłości, zostaje zakwalifikowana nieco inaczej. Tu też od razu rozpoczyna się poszukiwania u znajomych, w hotelach czy na dworcach, ale bez angażowania wszystkich ludzi w jednostce. Natomiast w ekstremalnych przypadkach policja prosi o pomoc funkcjonariuszy z ościennych jednostek oraz pozostałe służby mundurowe np. strażaków i wojsko. Konstytucyjne prawo Odnalezieni nie są na ogół wylewni. Często mówią ogólnikami o problemach w rodzinie i tłumaczą się, że chcieli pewne sprawy przemyśleć. Jedni wracają od razu, inni nie zamierzają i nie życzą sobie podawania rodzinie miejsca ich pobytu. Bliscy muszą przyjąć to do wiadomości, bo Konstytucja RP daje osobie pełnoletniej prawo do swobodnego przemieszczania się. - Trzy miesiące temu kobieta zgłosiła zaginięcie męża. Wszczęto poszukiwania i bardzo szybko namierzyliśmy pana spacerującego po wschowskim rondzie. Mężczyzna szedł piechotą z Nowej Soli. Odmówił powrotu do domu. Poprosił jedynie, aby patrol wezwał jego pracodawcę - relacjonuje podinspektor Fengler. Oczywiście, kiedy osoba dorosła porzuca małe dzieci i baluje gdzieś w świecie, policjanci mają prawo zgłosić ten fakt do sądu rodzinnego. Wtedy sąd może zarządzić ponowne poszukiwania celem doprowadzenia przed oblicze sądu i np. wyznaczyć kuratora. Chłopu łatwiej? Ze statystyk wynika, że częściej znikają mężczyźni. Przykładowo w powiecie gostyńskim na 9 tegorocznych zaginięć aż 7 dotyczyło mężczyzn. Rok wcześniej na 27 zgłoszeń aż 20. Podobnie statystyki - jeśli chodzi o podział na płeć - wyglądają w pozostałych powiatach regionu leszczyńskiego. Policjanci nie wiedzą z czego to wynika. Być może z emocjonalności kobiet, bo często w grę wchodzą dzieci. - W grę wchodzi też inny problem. Mężczyźni od dziecka uczeni są trzymania swoich emocji na uwięzi i mają trudności z okazywaniem uczuć. Nie rozmawiają o nich. Natomiast kobiety swoje emocje "przepracowują" na co dzień. Kiedy u mężczyzny narasta problem, ten nie zawsze umie sobie z nim poradzić i bywa, że wybiera ucieczkę - tłumaczy dr Ewa Karmolińska, psycholog i wykładowca Wyższej Szkoły Humanistycznej w Lesznie. Karolina Bodzińska