Poznań jest to jeden z największych ośrodków akademickich w Polsce. W mieście studiuje ponad 130 tys. osób. Studentów można spotkać wszędzie: w kinach, galeriach, pubach, centach handlowych... W policyjnych statystykach także. Studentom zdarza się popełniać wykroczenia i przestępstwa. Jako pełnoprawni obywatele ponoszą za to konsekwencje prawne. Jako studenci ślubowali na początku swojej drogi po wyższe wykształcenie dbać o godność swojej uczelni. Czy zatem szkoły wyższe traktują złamanie prawa jako naruszenie złożonego ślubowania i wyciągają wobec nich jakieś konsekwencje? A może nie interesują się tym co ich student wyprawia "po godzinach"? Czy policja powiadamia uczelnię o zatrzymaniu studenta-przestępcy? Zbigniew Paszkiewicz z Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu stawia sprawę jasno. - Nie informujemy uczelni o zatrzymaniu studenta. Zabrania nam tego ustawa o ochronie danych osobowych - wyjaśnił w rozmowie z portalem tuTej.pl. Czy zatem studenci mogą spokojnie rozrabiać i chuliganić nie obawiając się, że za swoje wybryki stracą indeks i legitymację poświadczającą ich przynależność do społeczności akademickiej? Same uczelnie nie przeszukują policyjnych kartotek w poszukiwaniu informacji o wybrykach swoich studentów. Ale jeżeli w jakiś sposób trafią na taką informację, starają się działać. - Jeśli do rektora dojdzie potwierdzona informacja o złamaniu prawa przez naszego studenta, to wszczynane jest postępowanie dyscyplinarne - mówi Zygmunt Młynarz, kierownik działu kształcenia i spraw studenckich Politechniki Poznańskiej. Przyznaje, ze zdarzały się przypadki wyrzucenia takiego studenta z uczelni. Najczęściej wiąże się to udowodnieniem fałszowania dokumentów. A co jeśli informacja o popełnieniu przestępstwa dociera do władz Politechniki nieoficjalnymi kanałami? - Oficjalnie nie reagujemy, do podjęcia tak poważnej decyzji jak usunięcie z uczelni potrzebujemy podstaw prawnych. Jeśli nasz student trafi na dłużej do aresztu, to nie uczestniczy w zajęciach. Wtedy jest i tak skreślany z listy studiujących. Za nieobecności - wyjaśnia Andrzej Tadych z Politechniki. Z listy studentów Politechniki skreślono m.in. Szymona Kalinowskiego, który w grudniu 2005 zabił swoją byłą dziewczynę, będącą w dziewiątym miesiącu ciąży. Kalinowski został w marcu tego roku skazany na dożywocie, a sąd pozwolił na podanie jego nazwiska do wiadomości publicznej. A jak to wygląda na innych poznańskich uczelniach? Sławomir Orłowski z Uniwersytetu Medycznego mówi, że jego studentów nie dotyczy problem łamania prawa. - Przyszli lekarze nie mają agresji we krwi, to spokojni ludzie - ocenia swoich studentów. Wyjaśnia, że jedyne przypadki, gdy policja kontaktuje się z Uniwersytetem Medycznym to przypadki napaści na obcojęzycznych studentów. - Ale zdarza się, że docierają do nas pochwały dla naszych studentów, którzy niosą pomoc poszkodowanym w bójkach na dyskotece. Jak wygląda postępowanie wobec studentów przyłapanych na naruszeniu prawa na największej poznańskiej uczelni Uniwersytecie im. Adama Mickieiwcza? Rzecznik UAM-u Marzena Barańska przesłała nam jedynie lakoniczny komunikat: "Dotychczas nie mieliśmy tego rodzaju incydentów, przynajmniej w latach ostatnich. Konsekwencje dotyczące popełnienia przestępstwa opisane są w regulaminie studentów." Joanna Kuchta Tekst pochodzi z portalu: