Taki los spotkał też jeden z dwóch schronów obserwacyjno-bojowych na odcinku "Wągrowiec". Jak podaje Wojciech Kicman, autor broszury "Polskie umocnienia obronne z 1939 r. w rejonie Wagrowiec - Gołańcz", bunkier ten znajdował się na wschodniej skarpie doliny rzeki Wełny w odległości ok. 300 m od północnego krańca Jeziora Łęgowskiego i 200 m na zachód od krańca cmentarza komunalnego. W miejscu jego lokalizacji wytyczono wysypisko śmieci, przez co bezpowrotnie został zniszczony. Innych bunkrów, tym razem z okolic Gołańczy, również nie oszczędzono. Jeśli nawet nie wytyczono przy nich miejskich składowisk odpadów, to dzikie wysypiska śmieci skutecznie niszczyły krajobraz wokół fortyfikacji, pozbawiając te tereny walorów turystycznych. Z tego właśnie powodu nie można organizować pikniku np. przy pięknie położonym schronie nr 8, skąd rozpościera się widok na dolinę Strugi Gołanieckiej. Potłuczone szkło, gruz i inne odpady mogą stanowić zagrożenie dla licznie odwiedzających piknik dzieci. Niektóre bunkry ginęły w zaroślach, a nawiewana ziemia blokowała strefy wejścia do nich. Prawdopodobnie proces niszczenia i zapomnienia trwałby w najlepsze, gdyby nie zainteresowała się nimi grupa pasjonatów podziemi spoza naszego powiatu. Cudze chwalicie, swego nie znacie Jak przyznają dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury z Gołańczy, Andrzej Połczyński i Anna Kabacińska z gołanieckiej Izby Tradycji, musieli przyjechać obcy ludzie i uświadomić nam, jak cenne obiekty posiadamy. Obiekty, które doskonale mogą promować Gołańcz i okolicę. Ludzie ci wpadli na pomysł organizowania pikników przy bunkrach, aby w ten sposób wydobyć je z zapomnienia. I jak się okazało, z roku na rok przybywa na nie coraz więcej osób. Po krótkiej analizie choćby rejestracji samochodowych zauważyć można, że nie jest to już tylko lokalna impreza dla wtajemniczonych. Pod bunkry przyjeżdżają pasjonaci z różnych zakątków Polski i zadowoleni, wręcz uraczeni tym co zastają, promują nas na zewnątrz. Prawdziwi pasjonaci O tym, że jest to impreza, która na stałe może wpisać się w kalendarz wydarzeń kulturalnych, przekonał się Gminny Ośrodek Kultury - jej współorganizator, jak i sam burmistrz Gołańczy Mieczysław Durski, który objął w tym roku, honorowy patronat nad piknikiem. Głównym sprawcą corocznego zamieszania wokół bunkrów jest Robert Menesiak. Należy tylko wierzyć, że między innymi takim pasjonatom chciało się będzie w kolejnych latach nadal działać i zaskakiwać nowymi pomysłami. W tym miejscu warto też zauważyć godną uznania postawę gospodarzy z Podjezierza; Bernarda Stachowiaka i Łucjana Wachowiaka z rodzinami, którzy pomagają przy organizacji pikniku dzięki m.in. użyczeniu bezpłatnie terenów wokół bunkrów oraz przesunięciu terminów zasiewów - co sprawia, że impreza może się odbyć bez przeszkód. Alternatywna historia Organizatorzy dbają, aby piknik odbywał się w duchu patriotycznym. Hymnem państwowym i wciągnięciem biało-czerwonej flagi rozpoczynają wspólną zabawę. Po raz kolejny grupa rekonstrukcyjna z Bukowca zainscenizowała bitwę o bunkry. Umocnienia miały charakter osłonowy i choć bezpośrednie działania wojenne ominęły te tereny, to być może ich sama obecność sprawiła, że Niemcy - nie chcąc ryzykować - wybrali inne kierunki natarcia we wrześniu 1939 roku. Dlatego też grupa, która przygotowała inscenizację historyczną, pokazuje "co by było gdyby" wojska niemieckie jednak nie ominęły okolic Gołańczy. Po raz drugi - niestety - załoga schronu została zlikwidowana, a sam bunkier zdobyty przez nieprzyjaciela. W tym roku nie pomógł nawet przekazany symbolicznie przez burmistrza M. Durskiego ręczny karabin maszynowy Browning, którym obrońcy odpierali atak. Szkoda tylko, że pięknie umundurowana i wyszkolona załoga polskiego bunkra, z karabinem maszynowym, została pokonana przez garstkę pozbawionych wsparcia Aryjczyków. Być może następnym razem alternatywna wersja wydarzeń historycznych pod bunkrami dopuści wersję wygranej Polaków, którzy przecież niejednokrotnie w kampanii wrześniowej udowadniali, że potrafią ponieść najwyższą ofiarę za wolność i ojczyznę, zatrzymując jak choćby na odcinku "Wizna" kilkudziesięciokrotnie liczniejsze siły niemieckie. A może sprowadzić pod bunkry wybitnego dowódcę z tamtych czasów, generała Tadeusza Kutrzebę, co sprawiłoby, że w końcu przełamalibyśmy kompleksy i wygralibyśmy tę bitwę?. Optymistycznie na koniec Wracając do bunkrów mam wrażenie, że wytwarza się wokół nich pozytywna energia. Jak przypomina dyrektor GOK A. Połczyński, miasto Gołańcz przekazało w okolicy strzelnicy teren pod bazę piknikową. Znajdować ma się tutaj makieta bunkra i miejsce na ognisko, skąd będzie można wyruszyć na szlak wzdłuż gołanieckich fortyfikacji, a nawet organizować rajdy. Rafał Różak