Opał składowany jest przez firmę BM Kobylin, prowadzącą punkt składowania, sortowania i sprzedaży węgla na pocukrownianym placu. Problemy zaczęły się w 2009 roku. Od tamtej pory trwa niekończąca się walka pomiędzy mieszkańcami a firmą. Węgiel sam się zapala? Zdunowska Ochotnicza Straż Pożarna przyjęła w ostatnich tygodniach od mieszkańców pobliskich bloków zgłoszenia w sprawie dymu unoszącego się nad węglem składowanym przez BM Kobylin. Andrzej Figlak, prezes OSP w Zdunach, uważa, że węgiel jest źle składowany, przez co samozapłon powtarza się. - Prawidłowe składowanie węgla w lecie powinno wyglądać tak, że jest on rozsypywany, zraszany wodą, walcowany, by go ubić i usunąć w ten sposób powietrze - wyjaśnia. Potwierdza, że było kilka zgłoszeń, jak mówi - niepotrzebnych: - To są wewnątrzzakładowe sprawy. Właściciel powinien sam zadbać o właściwe składowanie węgla. Szef firmy BM Kobylin również twierdzi, że zgłoszenia były bezpodstawne. Mieszkańcy wspominają jednak niekontrolowane wybuchy i wysokie płomienie. - Szkoda, że nie było was rano (18 lipca - przyp. red.), bo zrobił się taki dym, że świata nie było widać - relacjonuje mężczyzna z bloku położonego najbliżej składowiska. Tomasz Chudy z Rady Powiatu Krotoszyńskiego, który walczy o poprawę losu zdunowian, widział na własne oczy płomienie, a będący z nim mężczyźni nakręcili krótki film, który można zobaczyć pod adresem: http://www.youtube.com/watch?v=S-H2sIiavOQ. Są bezsilni Mieszkańcy pobliskich bloków są bezradni. - Proszę spojrzeć na ten osad. Sprzątam w domu dwa razy dziennie, a i tak zaraz jest tak samo. Kupiliśmy specjalnie odkurzacz piorący, by pozbywać się tego brudu - relacjonuje jedna z mieszkanek bloku po cukrowni, położonego najdalej. - O firanach w oknach czy dywanie możemy sobie pomarzyć, bo trzeba byłoby je prać chyba codziennie - opowiada. Nasi rozmówcy wspominają, że wnuczka przebywająca u nich na wakacjach ma duszący kaszel w nocy. Choć budynek, w którym mieszkają, jest częściowo zasłonięty przez inny blok, niewiele to pomaga. W najtrudniejszej sytuacji jest pięć rodzin mieszkających w budynku po dworcu kolejowym. Niewielkie podwórko pokrywa pył węglowy. - Proszę spojrzeć: plastikowe krzesła wypoczynkowe, stół, parasol, wszystko szare - mówi ktoś. Inny mieszkaniec zaznacza, że będzie musiał zlikwidować niewielką hodowlę królików, bo zwierzęta nie chcą jeść, chudną. Na meblach, podłogach i ścianach osad, wszędzie zapach dymu. Mieszkania wyglądają, jak pokryte cienką warstwą sadzy. Firma szuka rozwiązań Bramy wjazdowej do firmy BM pilnuje ochroniarz, stanowczo odsyłający nieproszonych gości na parking poza terenem zakładu. Właściciele firmy po dłuższym zastanowieniu decydują się na rozmowę z nami. Jeden z członków kierownictwa wyjaśnia, że samozapalenia węgla są pod kontrolą. - Gdyby węgiel się palił, to ja bym nie reagował? - pyta retorycznie. Jak mówi, do końca sierpnia firma zamierza postawić ekran wysoki na 12 metrów, aby osłonić otoczenie od pyłu. Ma być wykonany z siatki maskującej, pokrytej dodatkowo bluszczem. Na temat skuteczności wspomnianego ekranu mężczyzna z kierownictwa firmy wypowiada się jednak ostrożnie i nie chce obiecywać stuprocentowego efektu. Firma BM ma własną studnię, z której czerpie wodę do zraszania opału składowanego na siedmiohektarowym terenie oraz dróg wewnętrznych. Gmina nie wydała decyzji Firma pracuje pełną parą, ale na terenie dawnej cukrowni w Zdunach działa bez odpowiedniego pozwolenia. Obszar ten wykupiła w ubiegłym roku. Dariusz Obal, zastępca burmistrza Zdun, w magistracie odpowiadający także za ochronę środowiska, podkreśla, że gmina nie wydała żadnej decyzji na składowanie węgla. - Jedyną decyzją, jaką wydaliśmy, jest ta o wstrzymaniu użytkowania tego placu - mówi. BM odwołuje się jednak cały czas do kolejnych instytucji. - Sprawa przeszła już wszystkie instancje - dodaje D. Obal. Do starostwa W lipcu T. Chudy skierował do starosty wniosek o zwołanie sztabu kryzysowego. Jako dowód samozapaleń węgla wskazał 20-minutowy film nakręcony przez dwóch mieszkańców Zdun. Pokazuje on, że na hałdach dochodzi do niekontrolowanych wybuchów i pożarów. We wniosku T. Chudy pisze: W trakcie tych procesów wydobywają się opary o nieznanym składzie i działaniu. Okoliczni mieszkańcy skarżą się na różne dolegliwości związane z zapachem i właściwościami oparów. Są to bóle głowy, trudności z zaśnięciem, drapanie w gardle. Nie wiadomo, czym skończą się wybuchy wspomnianych wcześniej gazów palnych. Wprawdzie wszystko wskazuje na pomyślne po wielu godzinach walki i robót ciężkim sprzętem rozgarnięcie hałdy, którą sfilmowaliśmy, jednak nie wiadomo, co się dzieje na pozostałych. Ponadto zwracam Panu Staroście uwagę na fakt, że podczas rozgarniania hałd węglowych intensyfikuje się pylenie. Nadmieniam, że na filmie widać pracowników firmy "BM" walczących z ogniem bez zachowania elementarnych zasad BHP. Radny T. Chudy otrzymał opinię z Ministerstwa Środowiska, w której stwierdzono, że kompetencyjnie sprawa leży w gestii starosty. Deklaracja starosty Zbigniew Barański, naczelnik wydziału ochrony środowiska, rolnictwa i leśnictwa starostwa, wyjaśnia, że firma rozpoczynająca tego rodzaju działalność musi wcześniej przedstawić raport oddziaływania na ludzi oraz środowisko. - Starostwo nie może zrobić tzw. przeglądu ekologicznego, ponieważ potrzebny jest raport, którego nie ma. Gmina nie dopilnowała tego przy rozpoczynaniu działalności na terenie dawnej cukrowni przez firmę "BM" - mówi. 20 lipca w starostwie odbyła się narada zwołana z inicjatywy starosty L. Kulki. Dotyczyła niepokojących sygnałów, jakie płyną od mieszkańców. Ustalono, iż zweryfikowana zostanie dotychczasowa działalność przedsiębiorstwa pod kątem przestrzegania prawa i ochrony środowiska. Starosta natomiast zadeklarował, że podległe mu służby i instytucje będą wspierać działania administracyjne gminy Zdun - tak, by poprawiła się sytuacja osób mieszkających nieopodal byłej cukrowni. W chwili obecnej sprawą zajmuje się Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Anna Szklarek