- Zapach mięty i eukaliptusa jest wyczuwalny w powietrzu na Ratajach co kilka dni. Jest nawet przyjemny, ale obawiam się że na dłuższą metę może być szkodliwy dla zdrowia - opowiada pan Maciej, mieszkaniec osiedla Orła Białego. - Do tego dochodzi jeszcze zapach gumy owocowej, który też jest bardzo silny - dodaje pani Maria, która do niedawna mieszkała na Starym Żegrzu. Mieszkańcy górnego tarasu Rataj od kilku lat wyczuwają woń unoszących się w powietrzu chemikaliów. Aromaty mięty i eukaliptusa docierają na ratajskie osiedla co kilka dni, w zależności od kierunku wiatru. Niepokojące mieszkańców zapachy docierają do mieszkań głównie wieczorem i w nocy. Ich źródłem jest fabryka gumy do żucia światowego koncernu Wrigley. Fabryka firmy Wrigley mieści się przy ulicy Obodrzyckiej, "na zapleczu" największych ratajskich osiedli. Fabryka gum do żucia stale pracuje pełną parą. Inspektorzy Ochrony Środowiska Urzędu Miasta już wielokrotnie przeprowadzali tam kontrole. Poznański zakład firmy Wrigley ma pozwolenie na emisję gazów szkodliwych do atmosfery. Zakład właśnie stara się o nową zgodę na emisję gazów, ponieważ zamierza zainstalować dodatkowe urządzenia do ich redukcji. - W tej sprawie trwają właśnie negocjacje w firmą Wrigley. Sygnały o odchuwalnych zapachach docierały do nas już kilka lat temu - potwierdza Grażyna Ratajska z Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta. Producent gumy do żucia prawdopodobnie dostanie zgodę na dalszą emisję gazów. Nie wiadomo, jednak czy kiedykolwiek zmniejszy się nasilenie zapachów docierających do mieszkańców Rataj. W polskim ustawodawstwie nie określono bowiem normy odorowej, określającej dopuszczalny poziom zapachów uciążliwych dla człowieka. O ich ustanowienie walczą pod kilku lat nieszkańcy Śmiłowa (powiat pilski), którzy zmagają się z odorami emitowanymi przez zakłady utylizujące padlinę należące do byłego senatora Henryka Stokłosy. W Poznaniu sytuacja jest znacznie inna. Zapachy z fabryki Wrigley mogą być uciążliwe, ale trudno je uznać za nieprzyjemne odory. - Czasem, jak za bardzo pachnie miętą, czuję się niedobrze i boli mnie głowa. Uważam, że to z nadmiaru tego zapachu - mówi pan Paweł z os. Armii Krajowej. Pracownicy Wydziału Ochrony Środowiska UMP na razie bezradnie rozkładają ręce. - Nie ma żadnych aktów prawnych, na podstawie których moglibyśmy stwierdzić, czy zapachy emitowane przez fabrykę są szkodliwe czy nie - tłumaczy Ratajska. Nie wiadomo więc jak długo mieszkańcy Rataj będą żyć w niepewnosći czy zapach mięty lub eukaliptusa jest szkodliwy dla zdrowia lub po prostu uciążliwy. Dopóki Sejm nie uchwali "ustawy odorowej" jakiekolwiek działania przeciwko firmie emitującej zapachy są skazane na niepowodzenie. W krajach zachodnich w takich sytuacjach powołuje się komisję kilku ekspertów, którzy oceniają czy w danym miejscu śmierdzi czy nie lub czy zapach jest uciążliwy dla mieszkańców. Jeżeli komisja tak uzna, zakład trzeba zamknąć. Zgodnie z polskim projektem "ustawy odrowej" w komisji "wąchaczy" mają zasiadać prezydenci, burmistrzowie i wójtowie. W Poznaniu odory wąchałby więc prezydent Ryszard Grobelny. O ewentualną szkodliwość aromatów, na które skarżą się mieszkańcy Rataj, zapytaliśmy w piątek rzecznika prasowego firmy Wrigley. Na nasze pytania nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi. A co o zapachach emitowanych przez fabrykę sądzą ekolodzy? Marek Smolarkiewicz z Polskiego Towarzystwa Ekologicznego przypuszcza, że woń chemikaliów docierająca do nosów poznaniaków nie jest szkodliwa. - Domyślam się, że środki używane do produkcji gum do żucia w poznańskiej fabryce nie zagrażają zdrowiu, skoro stosowane są do produkcji artykułów spożywczych. Na 100 proc. szkodliwości zapachu jednak wykluczyć nie można, skoro w Polsce nie istnieje norma odorowa - kończy Smolarkiewicz. Bartek Nowak Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl