Do łask wraca także ślub cywilny. W Urzędzie Stanu Cywilnego w Lesznie niemal połowa z zarejestrowanych małżeństw nie zdecydowała się na ślub kościelny. Co jeszcze ciekawego wynika z urzędniczych statystyk? Coraz więcej chłopców Nie tak dawno na jednego mężczyznę "przypadały" dwie kobiety. Teraz sytuacja zaczyna się odwracać. W 2010 roku w urzędach stanu cywilnego niemal każdego miasta powiatowego regionu leszczyńskiego zarejestrowano od kilku do kilkudziesięciu więcej chłopców niż dziewczynek. Największą różnicę - 68 urodzeń - widać w Lesznie. W Rawiczu, Gostyniu i Kościanie statystyki pod tym względem wyglądają podobnie. Urodziło się tam odpowiednio o: 28, 25 i 22 więcej chłopców (szczegóły w ramce obok). - Taką tendencję obserwujemy już od 2002 roku - zaznacza Urszula Andrzejewska z USC w Kościanie. Skąd nagle tylu chłopaków? Na to pytanie żadna z urzędniczek nie potrafi odpowiedzieć. Kto wie, być może, jak głosi stare powiedzenie: skoro rodzą się chłopcy, to znaczy, że idzie wojna? W końcu już Adam Mickiewicz o tym pisał. Gerwazy Rębajło w "Panu Tadeuszu" powiada: "Syn będzie, bo wojny nadchodzą, a w czasie wojny zawżdy synowie się rodzą". Zdetronizowany Jakub Imiona, które rodzice z regionu najchętniej wybierają dla swoich pociech, prawie nie odbiegają od ogólnopolskiego rankingu najpopularniejszych imion żeńskich i męskich opracowywanego przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. W czołówce damskich imion w 2010 roku były: Julia, Maja, Lena, Amelia, Oliwia, Zuzanna, Zofia i Hanna. Z kolei męskie typy to: Jakub, Filip, Michał, Bartosz, Kacper, Wojciech i Mateusz. Warto dodać, że wszystkie te imiona już od kilku lat cieszą się niesłabnącym uznaniem. Choć zdaje się, że wkrótce może zacząć się to zmieniać. Pierwsze zwiastuny już widać. O ile we wszystkich USC w regionie wśród dziewczynek wciąż bezkonkurencyjna jest Julia, o tyle popularność Jakuba zaczyna spadać. W Gostyniu zdetronizował go Wojciech, w ubiegłym roku zarejestrowano aż 30 chłopców o tym imieniu. W Rawiczu i Górze najpopularniejszy był Michał, a w Kościanie Bartosz. - Gołym okiem widać, że do łask wracają stare, polskie imiona jak: Michał, Adam, Franciszek, Antoni, Ewa, Maria, Barbara i Zofia. Wydaje mi się też, że w coraz mniejszym stopniu modę na imiona kształtuje szklany ekran. Największy wpływ telewizja miała na rodziców w latach 80. - uważa Anna Szymaniak, kierowniczka USC w Lesznie. Oryginalnych nie brakuje Nie oznacza to jednak, że rodzice w 2010 roku nie decydowali się na bardziej oryginalne imiona. I tak urzędniczki USC zarejestrowały m.in.: Santiago, Angelinę, Marcjana, Dacjusza, Kafjana, Inez, Arianę, Orianę, Escadę, Carmen, Jeniffer, Vanessę i Sawę. Teoretycznie rodzice mogą dać dziecku na imię jak tylko chcą. Ale to teoria. Przepisy dokładnie określają, że imię nie może być ośmieszające, musi określać płeć dziecka i nie może być w formie zdrobniałej. Decyzja o zarejestrowaniu należy do kierownika miejscowego USC, choć rzadko zdarza się, aby urzędnik nie wyraził zgody. - Zgodnie z życzeniem rodziców zgadzam się na stosowanie niepolskiej pisowni. Choć z doświadczenia wiem, że dla małego Oscara czy Viktorii w przyszłości będzie to problemem. Dość często zdarza się, że gdy dorosną składają jednocześnie wniosek o dowód i zmianę pisowni swojego imienia - zaznacza Halina Matyla, kierowniczka USC w Gostyniu. Warto wiedzieć, że rodzice mogą zmienić imię dziecka w ciągu 6 miesięcy od daty sporządzenia aktu urodzenia, składając kierownikowi USC pisemne oświadczenie bez jakiegokolwiek uzasadnienia. Później procedura jest już bardziej złożona i wiąże się z kosztami. Cywilny, bo taniej i kredyt Z urzędniczych statystyk wynika również, że coraz większą popularnością cieszą się śluby cywilne. Prawie co druga para, która w ubiegłym roku zawarła w Lesznie związek małżeński, wzięła ślub cywilny. - Z roku na rok coraz więcej osób bierze ślub cywilny - przyznaje Beata Aszkiełowicz, kierowniczka USC w Rawiczu. - Zaraz po wprowadzeniu konkordatu stanowiły one znikomy procent w naszych statystykach. Decydowały się na nie tylko osoby rozwiedzione, które nie mogły wziąć ślubu kościelnego. Teraz jest inaczej. - Nie pytam ludzi o powody ich decyzji, ale często sami mówią. Tłumaczenia są różne, zwykle rzecz rozbija się o pieniądze. Utarło się, że ślubom cywilnym towarzyszy skromne przyjęcie, a kościelnym huczne wesele. Wielu zaznacza, że kościelny wezmą później, bo na razie ich na to nie stać. Bywa, że młodzi mówią wprost o planach zakupu mieszkania na kredyt, bo jako małżeństwo mogą zdobyć go na lepszych warunkach. Nie bez znaczenia jest też emigracja zarobkowa. Młodzi ludzie świadomi długiej rozłąki nie chcą od razu decydować się na ślub kościelny - dodaje H. Matyla. Anna Machowska FB.init("baac9ef38ccd29fc91ce2d9d05b4783b");