Wściekł się, bo dowiedział się, że grożenie koledze nożem nie ujdzie mu na sucho... Nastolatek jest dobrze znany policji, wcześniej był notowany m.in. za rozboje, włamania i kradzieże. Był środek dnia, w klasach Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Antoniewie trwały właśnie zajęcia. Bartosz K., nastolatek z powiatu obornickiego, wyciągnął kuchenny nóż i przystawił go do szyi kolegi. Sceny pełne grozy rozgrywały się na oczach wychowanków ośrodka i młodej nauczycielki. Pedagog zachowała jednak zimną krew i rozpoczęła mediacje z agresywnym chłopcem. Zaraz go zabiję Nastolatkowi nie przeszkadzało, że właśnie trwają zajęcia, a obok stoi nauczycielka. Impulsywny Bartosz K., z niewiadomych dotąd powodów, podszedł do rówieśnika i wyciągnął ostry nóż. - Zaraz go zabiję - miał obwieścić na głos. - Gdy obecna przy tym nauczycielka próbowała rozdzielić nastolatków, zagroził jej spaleniem auta. Mimo że nic nikomu się nie stało, chłopak odpowie za groźbę pozbawienia życia - informuje Jacek Matysiak, komendant posterunku policji w Skokach. Dyrekcji udało się ustalić, że nastolatek prawdopodobnie przywłaszczył sobie nóż z kuchennej szuflady. Nikt nie wie co sprawiło, że - dotąd w miarę spokojny chłopak - rzucił się nagle na kolegę i groził, że mu poderżnie gardło. Wiadomo natomiast, że nieszczęściu zapobiegła początkująca nauczycielka, która gdy tylko zobaczyła co się dzieje, zareagowała niczym wykwalifikowany policjant. - Było dużo nerwów, jednak młoda pracownica zachowała zimną krew i spokojnie poprosiła, aby chłopiec się uspokoił. Gdy odłożył nóż i dowiedział się, że nie uniknie konsekwencji swojego zachowania, zaczął grozić nauczycielce - przyznaje Iwona Grzegorzewska, dyrektor MOW w Antoniewie. Pełna kartoteka Bartosz K. do placówki resocjalizacyjnej trafił dopiero w tym roku szkolnym i - jak przyznają nauczyciele - był impulsywny. Za sobą miał już grubą policyjną kartotekę, a sąd dla nieletnich uznał 16-latka za wysoce zdemoralizowanego. - Wcześniej był notowany m.in. za włamania, kradzieże i rozboje, czyli poważne przestępstwa - odkrywa przeszłość nastolatka policja. Miesiącami pracy pedagogom udało się wyciszyć chłopaka i gdy już nikt nie spodziewał się z nim kłopotów, ten sięgnął po nóż i chciał zabić kolegę na oczach innych uczniów i nauczycielki. - Choć nic nikomu się nie stało, to musieliśmy zawiadomić o incydencie policję. Nie wolno nam zlekceważyć żadnego zagrożenia życia, czy zdrowia naszych wychowanków, bo nie wiadomo czy chłopak następnym razem nie spełni zapowiadanych gróźb - tłumaczy dyrektorka placówki. Tuż po całym zdarzeniu chłopak tłumaczył się, że tylko żartował grożąc koledze pozbawieniem życia. Skrucha jednak w tym przypadku nie wystarczy. Dla policji najbardziej uciążliwe są interwencje związane z bójkami i ucieczkami z ośrodka. - W okresie przedświątecznym, czy ferii częściej dostajemy wezwania o ucieczce któregoś z wychowanków. Czasem udaje się znaleźć ich na dworcu, czasem kręcą się po okolicy - przyznaje skocka policja. Jeden demoralizuje drugiego W Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym przebywa od 90 do 100 uczniów, którymi opiekuje się zaledwie 40 nauczycieli (4 na pełnym etacie) i wychowawców. Do dyspozycji trudnej młodzieży jest też pedagog i dwoje psychologów. Jednym z większych problemów, z jakim borykają się inne, podobne placówki, jest dalsza demoralizacja, zamiast potrzebnej młodzieży resocjalizacji. Pod jednym dachem przebywają tu uczniowie, którzy uchylali się od wypełniania obowiązku szkolnego oraz ci nastolatkowie, którzy po ukończeniu 17 lat otrzymali wyrok w zawieszeniu za popełnienie ciężkich przestępstw. - Niestety jest to mankament polskiej resocjalizacji, z którym borykamy się na co dzień. Pozostaje nam tylko zapobiegać każdemu przejawowi agresji, nawet tej werbalnej, który dostrzeżemy wśród swoich uczniów - podkreśla I. Grzegorzewska. Tu sukcesem jest gdy uczniowie dobrowolnie chcą się uczyć po ukończeniu 18 lat i gdy po opuszczeniu Antoniewa i powrocie do swojego środowiska udaje im się uniknąć kolejnych konfliktów z prawem. BARBARA WICHER