- Woda zdatna do picia jest w całym mieście, a od poniedziałku mogą jej używać do celów konsumpcyjnych także mieszkańcy siedmiu pobliskich miejscowości - poinformował szef pleszewskiego sanepidu - Grzegorz Wiśniewski. Zastrzegł, że w tych siedmiu miejscowościach, wodę można pić po uprzednim przegotowaniu. "Cały czas prowadzone są badania kontrolne całej sieci. We wtorek zostaną pobrane kolejne próbki - dodał. Od 19 marca około 19 tysięcy pleszewian i 11 tysięcy mieszkańców okolicznych miejscowości nie mogło używać wody z wodociągu do celów konsumpcyjnych. Od tego czasu, płukano i dezynfekowano wodociąg oraz wybudowano nowy odcinek łączący główny wodociąg z nowym ujęciem. Główny Inspektor Sanitarny, wiceminister zdrowia Andrzej Wojtyła ocenia, że studnie używane przez mieszkańców są stosunkowo płytkie. "W Pleszewie nie ma stacji uzdatniania wody, zdekapitalizowana jest sieć wodociągowa. Te trzy czynniki sprawiają, że istnieją duże trudności z oczyszczeniem i dezynfekcją wody - uważa Wojtyła. Władze Pleszewa zaprzeczają, by brak stacji miałby mieć jakikolwiek wpływ na skażenie ujęcia. Brak wody spowodował ogromne straty w budżecie miasta, przedsiębiorstwa wodociągowego, restauratorów, właścicieli firm i zwykłych obywateli. M.in. miejscowy szpital szacuje wstępnie, że na braku wody pitnej stracił co najmniej 500 tys. zł. Do tej pory, władze samorządowe nie podają konkretnych kwot strat. Najprawdopodobniej woda została zatruta gnojowicą, pochodzącą z jednego z dużych gospodarstw hodowlanych, przylegającego do ujęcia. Na polecenie prokuratury, pleszewska policja prowadzi od 19 marca śledztwo w tej sprawie. Dotyczy ono zanieczyszczenia wody, które może zagrażać życiu lub zdrowiu wielu osób. Trwają przesłuchania, zabezpieczono dokumentację oraz próbki skażonej ziemi i wody do dalszych badań, poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kaliszu - Janusz Walczak. Od dwóch tygodni pracuje też zespół biegłych z zakresu hydrogeologii i ochrony środowiska, który ma pomóc prokuraturze w ustaleniu źródła skażenia ujęcia. Walczak powiedział w poniedziałek, że wyniki pracy biegłych nie są jeszcze znane.