Uczestnicy pielgrzymki to byli żołnierze-górnicy, którzy w latach 1945-1959, po wcieleniu do Wojska Polskiego, kierowani byli do kopalń i kamieniołomów. - Trafiali tam synowie chłopów, których władza uznawała za obszarników, młodzież z inteligenckich rodzin i zaangażowani w działalność Armii Krajowej - powiedział Krzysztof Pakuła z sanktuaryjnego biura prasowego. - Z roku na rok jest nas coraz mniej. Dla nas liczy się już każdy dzień i miesiąc (...), wciąż czekamy na rehabilitację przez historię - mówił wiceprezes Ogólnopolskiego Związku Represjonowanych Politycznie Żołnierzy-Górników, Edmund Celoch. Jak ocenia, w kopalniach śmiertelnym wypadkom uległo w tamtych latach ponad tysiąc żołnierzy batalionów, a wielu zostało kalekami. - Byliśmy traktowani jak przestępcy, często jak ludzie drugiej kategorii. Do tej służby trafiali młodzi, normalni ludzie, których winą było to, że nie byli ideowo przystosowani do tego, co do nas przyszło ze Wschodu - wspominał Celoch. Mówił, że w wojsku górnicy spotykali się z szykanami. Kierowano ich do najgorszych i najbardziej niebezpiecznych prac. Największa grupa żołnierzy-górników pracowała w kopalniach węgla kamiennego, część była kierowana do kamieniołomów, a jeszcze inni do kopalni uranu w Kowarach na Dolnym Śląsku. Prace wykonywali także w ramach zastępczej służby wojskowej. Pątnicy złożyli kwiaty pod pomnikiem wotywnym i oddali hołd swoim przyjaciołom i kolegom, którzy zginęli pod ziemią. Wspominali zmarłych kolegów i dziękowali za ocalenie życia. W batalionach górniczych w latach 1949-1959 pracowało około 200 tys. osób. Aktualnie Stowarzyszenie liczy około 18 tys. członków i prawie 6 tys. wdów po zmarłych górnikach.