Na jednym z forów dyskusyjnych kilka tygodni temu zaroiło się od wpisów opisujących pracę we wrzesińskiej firmie. "Żadna praca nie hańbi, ale praca w Gestamp Polska - tak!" - to jeden z mniej dosadnych wpisów. "Tam nie ma normalnej atmosfery. Firma to jedno wielkie bagno. Ciężka i odpowiedzialna praca za grosze. Ludzie chcący zarobić więcej chodzili na nadgodziny i co? Wprowadzono zakaz nadgodzin" - zarzuca Bahomet. Ci, którzy zgadzają się z polityką firmy, to "zdrajcy narodu, wysługujący się hiszpańskim nygusom". Pojawiły się też inne głosy: "Jestem przekonana, że osoby pracujące na hali (nie mówię o wszystkich) zarabiają więcej niż ja (ja mam teraz na rękę 1 500 zł, a niedawno miałam 1 200), ponieważ kilkoro z nich mi o tym mówiło, że za takie pieniądze, jak moje, to z łóżka by nie wstawali" - napisała w liście do redakcji pracownica biurowa. "Nie twierdzę, że jest idealnie, ale niektóre argumenty z forum mają się nijak do rzeczywistości". Winnym całej sytuacji ma być dyrektor ds. personalnych Adam Łechtański. "Łechtana, zemsty nadejdzie czas, poczujesz na swej skórze... w gestampowskim biurze" - zagroził kolejny forumowicz. Mario Eikelmann, dyrektor generalny Gestamp Polska: - Szanuję wolność słowa, ale nie pozwolę, aby ktoś obrażał i groził moim pracownikom. Dlatego podjął decyzję o zawiadomieniu policji o możliwości popełnienia przestępstwa przez niektórych forumowiczów. Eikelmann odpowiada także na zarzuty kierowane pod adresem kierownictwa firmy. - Światowy kryzys finansowy ma wpływ na to, co dzieje się w naszym zakładzie we Wrześni - mówi. - Jesteśmy ściśle związani z przemysłem motoryzacyjnym, to właśnie ta gałąź przemysłu najbardziej odczuwa skutki kryzysu. W tym i Gestamp Polska. Jako przykład podaje liczby: - W listopadzie osiągnęliśmy 50% zakładanych przychodów do budżetu. Związane jest to głównie z ograniczeniem produkcji w Volkswagen Poznań, który jest naszym głównym, choć nie jedynym kooperantem w Polsce - informuje dyrektor generalny. - Przewidujemy, że w przyszłym roku nasza sprzedaż może zmniejszyć się o jakieś 20% - dodaje dyrektor Eikelmann. Niebawem produkcja w Gestampie zostanie wstrzymana. Początkowo planowano tydzień przerwy. Okazało się jednak, że pracownicy będą mieli wolne cztery tygodnie - do 11 stycznia, podobnie jak w poznańskiej siedzibie grupy Volkswagen. Jak wyjaśnił dyrektor, głównym celem przestoju jest przetrwanie kryzysu. Jedynym wyjściem jest właśnie czasowe wstrzymanie produkcji. - Chcemy przejść ten trudny czas bez zwolnień grupowych - wtóruje mu Adam Łechtański. Jak wyjaśnia Eikelmann, przymusowy postój w firmie nie odbędzie się kosztem pracowników. - Ci, którzy mają niewykorzystany urlop, będą mogli go wykorzystać. Płatnie. Dla pozostałych zorganizujemy prace zastępcze: sprzątanie, konserwację maszyn i inne - zapewnia. Pracowników to nie przekonuje: - Niech pan zapyta, ilu już zwolnił ludzi, a ilu zwolniła jego (Łechtańskiego - przyp. red.) poprzedniczka, pani Rybiec - proponuje jeden z członków załogi. Łechtański odpiera zarzuty: - Przez ostatnie lata mieliśmy do czynienia ze stałym wzrostem rynku samochodowego. Były zamówienia, było także coraz większe zapotrzebowanie na pracowników. Teraz tak, niestety, nie jest. Mimo to w listopadzie tylko 4 pracowników naszej firmy straciło pracę. Po prostu nie było dla nich zajęcia. Dyrektor ds. personalnych podobnie odpowiada na zarzut braku nadgodzin. - Mniejsze zamówienia z Volkswagena wymuszają na nas ograniczenie produkcji. Stąd wynika ograniczenie czy wręcz likwidacja nadgodzin - tłumaczy. Temat płac w firmie to kolejne zarzuty pracowników produkcyjnych. Padają oskarżenia, że biurowi zarabiają po kilkadziesiąt tysięcy złotych: - Na pewno nie są to takie kwoty, jakie padają na forum, nikt nie zarabia 25 tys. zł. Jaką pensję ma zwykły pracownik? To tajemnica firmowa - zastrzega dyrektor generalny. - Na pewno są to płace niższe niż w Volkswagenie. Gdyby były wyższe, to nasza współpraca by się im nie opłacała. Nie mielibyśmy racji bytu, Volkswagen sam by produkował blachy. Różnica w wypłatach wynosi mniej więcej tyle, ile koszty dojazdu do Antoninka - zapewnił Eikelmann. W firmie w ostatnim czasie zamontowano kamery. Pracownicy są oburzeni. Twierdzą, że nikt tego z nimi nie konsultował. - Zwiększyła się liczba kradzieży. I nie mówię tu tylko o kradzieżach z firmy. Mówię o tym, że okradani są pracownicy. To właśnie w ankietach, które przeprowadziliśmy w połowie roku, niektórzy wyraźnie piszą, że chcą kamer, aby ukrócić złodziejstwo - twierdzi dyrektor.Jak dodał, kamery zamontowane są tylko w kilku miejscach, m.in. przy automatach ze słodyczami, które były notorycznie niszczone, oraz w stołówce, gdzie według Eikelmanna dochodziło często do aktów wandalizmu. - Na pewno nie ma kamer w łazienkach i szatniach - podkreślił. - Kamery zostały zakupione niedawno, lecz plany zakupu powstały kilka miesięcy temu - dodał. Nierówne traktowanie pracowników etatowych oraz tych zatrudnionych przez agencję pośrednictwa pracy to kolejny, zdaniem dyrektora, nietrafiony zarzut pracowników. - To naturalne, że zarabiają mniej niż etatowi pracownicy, gdyż wykonują określone prace, które nie wymagają aż tak wysokich kwalifikacji. W maju mieliśmy kontrolę Państwowej Inspekcji Pracy, która nie wykazała żadnych nieprawidłowości. Jeżeli chodzi o zaplecze socjalne i warunki pracy, to pracownicy Adecco są traktowani identycznie jak pozostali - zapewnił. Eikelmann podkreśla, że Gestamp Polska zapewnia szeroki wachlarz dodatków socjalnych. - Trzy razy w roku bony żywnościowe, po roku każdy pracownik objęty jest opieką medyczną w prywatnej klinice, po trzech latach jego najbliższa rodzina. Poza tym dopłacamy do obiadów na stołówce zakładowej, gdzie można zjeść obiad już za 4 zł, opłacamy ubezpieczenie grupowe, płacimy za wynajem sali gimnastycznej. Istnieje perspektywa rozwoju; dobrze rokujący pracownicy mogą studiować na koszt firmy. O kursach językowych nie wspomnę - dyrektor generalny jednym tchem wymienia zalety pracy w firmie. Tomasz Małecki