Tomasz J., lat 20. Za rozbój, kradzieże i groźby dostał dwa lata i 10 miesięcy. Tomka przestrzelili w grudniu "berłem" w gołe ramię. Jarosław J., lat 19. Wyrok miał za drobną kradzież i za uszkodzenie cudzego mienia. Oba czyny sąd potraktował jak występki mniejszej wagi i dlatego wyrok był łagodny. Jarek dostał karę ograniczenia wolności, czyli prace społecznie użyteczne, ale ich nie wykonywał. Zamieniono mu ją więc na 165 dni odsiadki. Jarka przestrzelili mniej więcej w tym samym czasie co Tomka. Po prostu ktoś się rozebrał i położył w jego pościeli. Od tego czasu Jarek był przestrzelony. Maciej D., lat 19, siedzi od 2006 z artykułu 148, paragraf 1. To zabójstwo. Razem z kolegami zatłukł ojca obuchem siekiery. Ze względu na wiek dostał najniższy wyrok z możliwych: 8 lat. Wyjdzie w maju 2014 roku. Wcześniej trzymano go w areszcie w Chojnie. To tam się dowiedział o zasadach, o przestrzeleniu, wyparzaniu i innych. "Wysoki stopień demoralizacji" - napisał o nim w opinii wychowawca. Zbigniew W. lat 21. Wyrok 10 miesięcy więzienia. Złodziej samochodowy. Oprócz tego nałogowy alkoholik i narkoman z opinią osoby, na którą łatwo wpłynąć. Cela nr 427 Wszystkich połączyła cela nr 427 w pawilonie A Zakładu Karnego w Rawiczu. Z akt sądowych: "Wszyscy w celi byli w zbliżonym wieku i o zbliżonych parametrach fizycznych. Cela nie była przeludniona. Był nad nią stały nadzór wychowawcy, bo osadzeni byli małoletni". Chodziło o to, by nikt się nad nikim nie znęcał. I przez jakiś czas był spokój. Skończył się 23 stycznia. Maciej D. dowiedział się na spacerniaku, że siedzi z przestrzelonymi. Powiedział mu o tym Kowal. Kowal jest z Rawicza, wyrok ma za jakieś machlojki z kredytami i pod celą robi za twardziela. Przez jakiś czas siedział z Tomkiem i Jarkiem w innej celi i to on przestrzelił berłem Tomasza. Przestrzelony berłem Berło w więziennej gwarze to penis. Kowal raz wyszedł z kącika sanitarnego, podszedł do stołu i dotknął swoim berłem Tomasza w gołe przedramię. W ten sposób Tomek został przestrzelony. Za kratami nie jest dobrze być przestrzelonym. To obraza, obelga, kicha. Z Jarkiem było inaczej, bo Jarkowi położył się w pościel goły współwięzień. A jak się ktoś goły kładzie do twojej pościeli, to jest przestrzelenie. I o tym Kowal opowiedział na spacerniaku Maciejowi D. Że z tymi dwoma jest coś nie tak i że Maciej musi coś z tym zrobić. Maciej dobrze wiedział, co: trzeba ich wyparzyć. Potem na sali sądowej wytłumaczy wysokiemu sądowi, że dowiedział się tego od kolegów spod celi w Chojnicach. - Powiedziałem tym dwóm w celi, że lepiej będzie, jak się dadzą wyparzyć - zeznał przed sądem Maciej D. - Mieli wybór - zeznał z kolei Zbigniew W. - Albo się dadzą wyparzyć, albo będę jedli przy osobnym stole. I kilka dni jedli. A potem dobrowolnie poddali się wyparzaniu. A po wszystkim cieszyli się, że zostali już wyparzeni. - I dziękowali wam może? - spytał sędzia. - No nie, nie dziękowali, ale razem usiedliśmy i zagraliśmy w karty. W Rawiczu często się kogoś wyparza. Biorą w tym udział ci, którzy trzymają się zasad - tłumaczył. Rytuał wyparzania Tomka wyparzył Maciej D. To było proste. Mieli w celi nielegalną grzałkę, którą zagotowali wodę w metalowym wiaderku. Potem poszli do łazienki. Właściwie łazienka to zbyt dużo powiedziane. W więzieniu nazywa się to kącikiem sanitarnym. Tomek oparł ręce na krawędzi zlewu, a D. wolno lał mu na skórę wrzątek. Zbigniew W. w tym czasie stał przy drzwiach, zasłaniał wizjer i nasłuchiwał, czy wychowawca nie nadchodzi. Tomek nie krzyczał, ale potem całą noc zwijał się z bólu. Co chwilę biegał do kącika i polewał ręce zimną wodą. Jarka wyparzał następnego dnia Zbigniew W. W ten sam sposób, ale było z tym więcej kłopotów, bo Jarek się szarpał i bronił. Tylko dzięki temu uniknął poważniejszych obrażeń. Mogli wylać na twarz Sprawa wyszła na jaw przez przypadek po kilku dniach. Jarek poszedł do wychowawcy po papier i kopertę, a ten zauważył, że Jarek nie posługuje się lewą ręką. Zaczął wypytywać, kazał zdjąć bluzę i od razu zauważył oparzenia. Jak potem ocenił lekarz, były to oparzenia II stopnia powodujące obrażenia poniżej 7 dni. Znacznie poważniejszy był stan Tomka, który miał mocno poparzona prawą rękę i wymagał leczenia. Maciej D. i Zbigniew W. zostali ukarani dwutygodniowym pobytem w izolatce. Dyrektor rawickiego więzienia złożył też zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Ruszyło prokuratorskie śledztwo. Jarosław J. po raz pierwszy został przesłuchany, gdy już od kilku dni był na wolności. Chyba chciał się całkowicie odciąć od niedawnej przeszłości. - Nikt mnie nie oblał wrzątkiem, nic o tym nie wiem, nie czuje się pokrzywdzony - zeznał podczas tego pierwszego przesłuchania. Dopiero po kilku miesiącach, już podczas sądowego procesu, zeznawał inaczej i powiedział prawdę. Pytany przez sąd, czy dobrowolnie poddał się wyparzaniu, odpowiedział, że został zmuszony do tego siłą. Tomasz J. w sprawie miał status pokrzywdzonego, ale wciąż odbywał swój wyrok. Z kolei on w pierwszym zeznaniu krótko po zdarzeniu obciążył Macieja D. i Zbigniewa W. Zażądał nawet od nich po 5000 zł zadośćuczynienia. Potem jednak na sali sądowej odwołał te zeznania. - Nikt mnie nie wyszydzał z tego powodu, że byłem przestrzelony. Nikt mnie nie bił, nie dyskryminował - powiedział. - Tylko jedliśmy przy innym stole. Poddałem się wyparzaniu, bo chciałem mieć spokój. Bałem się, że jak tego nie zrobię, to mnie wyparzą w nocy i poleją na przykład twarz. Sąd Rejonowy w Rawiczu za znęcanie się nad współwięźniami skazał Macieja D. na dwa lata więzienia, a Zbigniewa W. - na półtora roku. Wyrok nie jest prawomocny. Maciej D. zapowiedział, że będzie składał apelację. Krótko po wyparzeniu Tomasza J. i Jarosława J. więźniowie z celi nr 427 zostali przeniesieni, a cela poddana gruntownemu remontowi. ARKADIUSZ JAKUBOWSKI